[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nierozpoznawalny. Zabiję się tak samo jak moja matka, przysięgam ci! Zrobię to! A teraz
odpieprz się i daj mi spokój!
Powoli wciągnęłam powietrze. Wciąż jeszcze byłam zmachana. Na czole czułam krople
potu.
Posłuchaj, Sophio powiedziałam. To, co zrobiłaś, było złe, i doskonale o tym
wiesz. Ale to nie jest koniec świata! Z trudem szukałam właściwych słów, mając przed oczami
jej obraz, siedzącej na łóżku i łykającej tabletkę za tabletką... ile ich miała, na litość boską?
Owszem, Riley mówiła mi, że mam nie łagodzić sytuacji, ale to była poważna sprawa. Nie
chciałam mieć w domu martwego dziecka. Ani na sumieniu. O Boże... Wyjdz, kochanie
spróbowałam. Riley już się uspokoiła. Była po prostu oburzona. I miała prawo, ale wszystko
będzie...
Odpierdol się! wrzasnęła znów, ale powoli przestawała kojarzyć. Powtarzała te słowa
w kółko i w kółko, na przemian wrzeszcząc i śmiejąc się histerycznie. Jeden Bóg wiedział, co się
działo w tym pokoju. Rozpaczliwie żałowałam, że nie ma tu Mike a. On by wiedział, co robić. A
przynajmniej byłby w stanie wyważyć te cholerne drzwi!
Sophia! zawołałam znów, próbując przebić się przez tę kakofonię. Jeśli w tej
chwili nie wyjdziesz, będę musiała wezwać pogotowie!
Wiedziałam, że dla niej to nie jest żadna grozba. Ale oni przynajmniej byliby w stanie
wejść do pokoju. Musieli.
Pogotowie! odwrzasnęła do mnie. Myślisz, że potrzebuję pieprzonego pogotowia?
Proszę bardzo, a przy okazji zadzwoń też, kurwa, na policję! Bo przysięgam, że zamorduję was
wszystkich! Jak będziecie sobie smacznie spać w łóżeczkach, przekonasz się! Kurwa, zrobię to!
Zrobiłam to już kiedyś, ty pieprzona suko, i zrobię jeszcze raz, słyszysz? Pierdol się!
Mamo! głos Riley. Stała u stóp schodów z Levim w ramionach i kiwała na mnie.
Mamo, chodz. Zejdz na dół. To jest bez sensu.
Widziałam, jak bardzo jest wstrząśnięta najwyrazniej wszystko słyszała. Kiwnęła na
mnie jeszcze raz, a ja zrozumiałam, że ma rację. To rzeczywiście było bez sensu. Zbiegłam po
schodach i poszłam za nią do kuchni. Sophia wciąż klęła i wrzeszczała na górze, wiedziałam więc
przynajmniej, że nie traci przytomności.
Riley podała mi słuchawkę.
Masz. Dzwoń po to pogotowie.
Wzięłam od niej słuchawkę, czując zimny dreszcz na plecach. Zrobiłam to już kiedyś i
zrobię jeszcze raz , powiedziała. A do tego próby samobójcze. Miała już na koncie próby
samobójcze. Nie wiedziałam już, w co i komu wierzyć.
Riley odłożyła Leviego do wózka był tak osłupiały, że nie płakał i zaparzyła kawę, a
tymczasem ja zadzwoniłam pod 999 i podałam szczegóły. Zadzwoniłam też do Johna i zdałam mu
krótką relację, co się dzieje; obiecałam zadzwonić jeszcze raz po wizycie ratowników.
W końcu poszłyśmy do oranżerii i zapaliłam tak potrzebnego papierosa chwila ciszy
przed nieuniknioną burzą. Może to dziwne, ale hałas na piętrze uspokajał mnie. Dopóki Sophia
hałasowała, wiedziałam, że jest przytomna. A skoro nie mogłam tam wejść, tyle miałam do roboty:
siedzieć i czekać na wycie syreny.
Boże, mamo sapnęła Riley. Nie miałam pojęcia, że to wygląda aż tak zle. To jest
obłęd. Totalny obłęd. Jak ty sobie z tym wszystkim radzisz?
Nie wiedziałam, więc nie potrafiłam odpowiedzieć. Wzruszyłam tylko ramionami.
Jak tam Levi? Tak mi przykro, kochanie, naprawdę. To było okropne.
Nic mu nie będzie powiedziała. Ma trochę czerwoną nogę, ale przeżyje. Tylko nie
mogę uwierzyć, że ona to zrobiła, wiesz? Jak można w taki sposób uderzyć maleńkie, bezbronne
dziecko?
Skinęłam głową, choć wiedziałam, że odpowiedz brzmi aż za łatwo . W prawdziwym
świecie niektórzy ludzie biją dzieci. Był to tragiczny fakt.
Riley umilkła. Obie milczałyśmy. Siedziałyśmy w ciszy, a na górze nie milkły wrzaski,
klątwy i łomoty. Jak powiedziała Riley, to wszystko był jakiś obłęd.
Ale na szczęście karetka zjawiła się po paru minutach i w progu stanęła dwójka
kompetentnych ratowników, w tym Phil, którego poznałam w piątek w szkole. Bardzo się
ucieszyłam.
Więc znowu się widzimy! stwierdził wesoło, co od razu mnie uspokoiło. On
przynajmniej wiedział, z czym ma do czynienia. Do pewnego stopnia.
Jego koleżanka przedstawiła się jako Bev.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]