[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potrzeb i naszego nastroju.
- To zbrodnia przeciw Federacji!
- Nie rozśmieszaj mnie! Mam w nosie wasze idiotyczne prawa. W ogóle cała Federacja jest
czymś bez żadnego znaczenia. Przypomina pchłę w pięści wściekłego psa, którego ogonem
kręcimy my. W porównaniu z naszymi wrogami wasi wrogowie wyglądają na serdecznych
przyjaciół. Chciałbym ci uświadomić jeden fakt inspektorze. Do gry, do której jakimś cudem
wszedłeś, nie dorastasz tak dalece, że równie dobrze mógłbyś się w ogóle nie narodzić.
W czasie, gdy mówił statkiem targnął jakiś potężny, bezgłośny wybuch w przestrzeni.
Zwiatła przygasły na chwilę, zasilane awaryjnie, po czym się rozjaśniły znów. Kasdeya wstał.
- Skoro mowa o wrogach, to po piętach depcze nam wściekły pies. Będziemy zmuszeni
wybić mu jeden z jego kłów. Ciąg dalszy naszej rozmowy nastąpi potem.
Kasdeya z trójką ludzi rzucił się do drzwi. Jequn z bronią w ręku dał Wildheitowi i Różdżce
znak, by przeszli do mniejszej kabiny, potem zatrzasnął za nimi drzwi.
Statkiem targnęły trzy kolejne, potężne wybuchy, wstrząsając nim tak silnie, iż Wildheit
zaczął obawiać się, że kadłub pęknie. Nic takiego na szczęście się nie stało. Nad-inspektor
zrozumiał, że był to statek, który przewyższał wszystkie, z jakimi miał okazje się zetknąć. Potem
zaczęły dochodzić ze statku odgłosy użycia tych dziwnych broni, a bezgłośne, choć częste
wstrząsy, stały się mniej gwałtowne.
Nad-inspektora nie zdziwił widok trupio bladej twarzy Różdżki. Postanowił dodać jej
otuchy.
- Nie przejmuj się, żabko! Wydaje mi się, że nasi nowi koledzy nie należą do tych, którzy
daliby się zapędzić w sytuację bez wyjścia.
- Ach... masz na myśli statek? To mnie nie martwi. - Różdżka pokręciła przecząco głową. -
Jego wzory nadal biegną w przyszłość. Nie stanie mu się nic złego. Za to ludzie... oni są sędziwi -
niemal wiekowi jak statek.
- Ile mają lat, Różdżko?
- Po sześć, siedem tysięcy. Ich wzory gwałtownie cofają się w przeszłość. Dabria też był
taki jak oni.
- Strażnik Dabria?
- Tak. On również był bardzo stary. Myślał, że nikt o tym nie wie, lecz ja wiedziałam,
ponieważ potrafię odczytywać jego wzory.
- I to napawa cię lękiem?
- Dabria był potwornym człowiekiem. Tylko ktoś taki, jak on mógł panować nad
jasnowidzami. Ludzie na tym statku są jeszcze straszniejsi niż Dabria. Jak w ogóle można być tak
starym?
- Wcale nie jestem przekonany, że są aż tak starzy. Jednak galaktyka staje się
najwidoczniej coraz mniejsza. Kasdeya należał do tych, którzy wywołali katastrofę na planecie
Edel, gdzie użyta została Broń Chaosu. Najwyrazniej on również zna Sarayę z Terrańskiego
Centrum Chaosu, dla którego my pracujemy. Wiemy również, że Saraya pochodzi nie wiadomo
skąd. Dołączając do niego Dabrię, mamy w sumie siedmioro ludzi, z których żaden nie pasuje do
zrozumiałego dla nas schematu. Skąd oni są, Różdżko?
- Nie wiem, ale...
Cały statek zadrżał nagle, jednak nie był to tak brutalny wstrząs, jak w trakcie poprzednich
wybuchów. Trwało to około dwóch minut. W tym czasie Coul swoimi mocno zaciśniętymi,
niematerialnym szponami wbił się głęboko w ramię Wildheita i wyssał mu życiodajne soki wprost
z serca.
- Co to było? - spytała Różdżka.
- Wykonali jakiś skok w przestrzeni, prawdopodobnie by uciec przed prześladowcami. To
nie był skok w podprzestrzeń. To coś... innego...
Jeżeli chcieli uwolnić się tym manewrem od przeciwnika, to zamiar się nie powiódł. Gdy
tylko zniknęły osobliwe doznania na nowo rozpoczęła się potężna, bezgłośna wibracja o rosnącej
częstotliwości i natężeniu. Wildheit zdawał sobie sprawę, iż żaden statek, bez względu na
doskonałość konstrukcji, na dłuższą metę nie może wytrzymać tak brutalnych prób. Jednak
Różdżka przepowiedziała, że statek przetrwa. Jedno z drugim nie dawało się pogodzić i pęknięcia,
które pojawiły się pod wpływem krytycznych, naprężeń we wzmacniających kadłub wręgach
wskazywały dobitnie, iż Różdżka nie ma racji. Jeżeli wibracja szybko nie ustanie, kadłub będzie
musiał ulec rozhermetyzowaniu. Tylko jakiś nowy czynnik mógł dopomóc w spełnieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]