They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Vellie?  szepnęła.
Skinął głową i szybko ruszył w jej stronę. Leatrice otworzyła ramiona i wreszcie powitali
się czułym uściskiem.
Vellie był prawdziwy! Dzięki Bogu i wszystkiemu, co święte, był prawdziwy i żył!
Rozpłakała się. Azy toczyły jej się z oczu początkowo wolno, potem coraz szybciej,
gwałtowniej. Dotykała jego ramion i pleców, żeby przekonać się namacalnie, czy to naprawdę
on.
 Pst, kochanie  szepnął, tuląc ją do siebie.
Miał na sobie dziwną jedwabną szatę i miękkie pantofle. Czubkiem jednego pantofla
ściągnął drugi, potem pozbył się również pierwszego i wsunął się do jej łóżka. Położył się
obok i dalej po bratersku ją tulił. Chciał, żeby się wypłakała. Leatrice rzeczywiście długo nie
mogła się uspokoić, więc cierpliwie czekał.
Wreszcie opanowała się na tyle, by móc coś powiedzieć. A gdy była już w stanie
powstrzymać łzy, myślała tylko o tym, jak dobrze móc dotknąć kogoś bliskiego. Lata minęły,
odkąd ostatnio tak leżeli z Trevelyanem. Był między nimi tylko rok różnicy, więc jako dzieci
zawsze trzymali się razem. Ich starszy brat Alex zjadł wszystkie rozumy i miał stanowczo za
wiele godności, by zniżać się do rozmów z jakąś dziewczyną, ale ona i Vellie stanowili parę
przyjaciół lub  jak mówili niektórzy  wspólników w przestępstwie.
Ostatnio widziała go, gdy miał dziewięć lat. Tego strasznego dnia przyjechał po niego
dziadek i odesłano go z domu. Wiedziała, ze wspomnienie Velliego, jej najlepszego
przyjciela, brata i powiernika, obracającego się na siedzeniu odkrytego powozu i żegnającego
ją spojrzeniem, będzie z nią do końca życia. Ich ojciec powiedział, że Vellie wróci za kilka
miesięcy, ale Leatrice zerknęła na surową twarz matki i zrozumiała, że droga powrotu dla
brata jest zamknięta, w każdym razie powrotu na stałe. Vellie dopuścił się czegoś
niewybaczalnego: rzucił wyzwanie matce. Niegrzecznie jej odpowiadał, i śmiał się z jej kar,
ostrzeżeń i grózb. W końcu jednak to ona postawiła na swoim, wygrała. Vellie był tylko
małym chłopcem, ona  księżną i jego matką. Miała władzę. Ich ojciec przygotowywał
najstarszego syna do przejęcia książęcego tytułu i Leatrice podejrzewała, że może nawet
trochę się ucieszył z wyjazdu Velliego, bo drugi syn sprawiał kłopoty od dnia swych
narodzin.
 To naprawdę ty?  szepnęła, pokonując szloch.
 Ja, najprawdziwszy.
Obejmował ją, a ona leżała tyłem do niego, tak jak kiedyś.
Nawet gdy był jeszcze mały, matka biła go za najmniejsze przekroczenie ustalonych
przez nią zasad. Musiało bardzo ją złościć, że drugi z synów nigdy nie płacze. Po każdym
laniu odchodził dumnym krokiem, wyprostowany, z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy,
jakby chciał powiedzieć, że kara nic go nie bolała. Ale nocami Leatrice wślizgiwała się
tunelami do jego pokoju i wpełzała do łóżka, a on tulił się do niej i płakał. Pytał przez łzy:
 Dlaczego ona tak mnie nienawidzi?
Leatrice nigdy nie umiała mu odpowiedzieć.
 W gazetach napisano, że nie żyjesz. Podobno nie dotarłeś do Peshy, bo po drodze
umarłeś na malarię&
Przerwał jej jego pogardliwy śmiech.
 Jest mnie znacznie trudniej zabić, niż niektórym się zdaje. Owszem, chorowałem, przez
pewien czas nawet byłem jedną nogą na tamtym świecie, ale wyzdrowiałem. Ukrywałem się,
póki nie byłem dość silny, by wsiąść na statek, a potem przypłynąłem do domu.
Ujęła go za rękę i pogłaskała się nią po policzku. Minęło wiele miesięcy, odkąd niejaki
Jack Powell, który podróżował z Treyelyancm, wrócił do Anglii i ogłosił światu, że sam jeden
wszedł w mury tajemniczego miasta Pesha. Dziennikarzom opowiedział, że kapitan Baker był
zbyt chory, by mu towarzyszyć, więc został w obozie. Twierdził również, że kapitana Bakera
trzeba było potem dzwigać z powrotem na noszach na wybrzeże, a tuż przed wyruszeniem
statku w drogę powrotną do Anglii kapitan skonał.
 Gdzie się zatrzymałeś?  spytała.
Zawahał się.
 W komnacie Charliego.
Leatrice przez chwilę milczała. Wreszcie spytała, starając się, by zabrzmiało to jak coś
mało istotnego. Długo tam jesteś?
 Kilka tygodni.
A więc był w domu już od dawna, ale dotąd nie przyszedł jej odwiedzić. Zaczęła się
zastanawiać, czy w ogóle zamierzał to zrobić. I czy rzeczywiście to była jego pierwsza wizyta
po tylu latach. Może już kiedyś zatrzymywał się w opuszczonej części domu?
 Co cię tu sprowadza?  Miała nadzieję, że w jej głosie nie słychać urazy.
Ale Trevelyan dobrze znał jej myśli, jak zawsze, więc tylko się roześmiał. Tym śmiechem
bardzo ją rozgniewał.
Odsunęła się od niego, chwyciła za poduszkę i zaczęła go nią okładać.
 Jak mogłeś tak mnie oszukać? Kazałeś mi wierzyć, że nie żyjesz! Czy masz pojęcie, ile
przez ciebie wycierpiałam? Twoje listy to wszystko, co kiedykolwiek miałam w życiu.
Zachowałam je co do jednego, od pierwszego do ostatniego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl