[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co takiego? - zapytała czujnie.
Przysunął się do niej i nachylił do jej ucha. Kiedy
mówił, jego głos i ciepły oddech podziałały na nią jak
pieszczota.
- Rozbierasz mnie wzrokiem...
- Nie muszę. Już jesteś rozebrany! -przypomniała
mu. - Wcale nie myślę o tobie, tylko o tym, że niemal
na naszych oczach utopił się człowiek.
- Wierzysz w to?
- Co za pytanie? Przecież przy tym byliśmy!
- My tylko wyciągnęliśmy ciało z wody. %7ładne
z nas nie widziało, w jakich okolicznościach umarł.
Heather Graham 121
- UtonÄ…Å‚!
- Alex, czy do ciebie naprawdÄ™ nic nie dociera?
- Przysunął się jeszcze bliżej. - Jesteś w niebez
pieczeństwie.
- Więc będziesz mnie chronił? - zadrwiła.
- %7łebyś wiedziała!
- Znów będziesz spał na mojej werandzie?
- Nie. Tym razem wpuścisz mnie do środka.
- Marzyciel! Chcesz mnie zastraszyć, a potem
wśliznąć się do mojego łóżka?
- Tylko jeśli będziesz nalegała. Albo jeśli dzięki
temu poprawi ci siÄ™ samopoczucie.
Poczuła do niego nienawiść. Zanim przyjechał
na wyspę, czuła się już tak pewnie i bezpiecznie,
że nawet zaczęła myśleć o nowym związku... A te
raz...
David znał ją jak nikt i bez skrupułów wykorzystał
tę wiedzę. Doskonale wiedział, jak na niego reaguje,
że czuje się przy nim bezpieczna. Wystarczyło, by
przypomniała sobie, jak leżeli razem, przytuleni...
I znów chciała się w niego wtulić, zamknąć oczy,
odprężyć się, zapomnieć...
- Oczekuję od ciebie pewnych wyjaśnień - oznaj
mił znienacka.
- W związku z czym? - zapytała lodowatym to
nem.
- Dannym Fullerem.
- Dannym Fullerem?
Oboje zamilkli. W barze zrobiło się luzniej, gdyż
sporo osób wyszło już na zewnątrz. Alex wykorzystała
to, by wreszcie się uwolnić się od Davida. Wstała, i nie
KSI%7Å‚YCOWA ZATOKA
122
mając nic lepszego do roboty, zaczęła chodzić w tę
i z powrotem.
Danny Fuller? Cóż ona może mieć z nim wspólnego?
W pewnej chwili jej spojrzenie padło na Jaya;
siedział sam na drewnianej ławce i, złożywszy dłonie
jak do modlitwy, wymownie wznosił oczy do nieba.
- Dzięki ci, Boże - szeptał. - Dzięki, że to się stało
tutaj, a nie w Moon Bay.
- Jay! - zawołała zgorszona.
- No co? - Zerknął na nią spłoszony i nawet lekko
się zaczerwienił. - Z tego Grangera był kawał sukin
syna, poza tym już się nażył - tłumaczył się. - Lubił
sobie popić i myślał, że jest niezniszczalny. No to
przekonał się, jak bardzo się mylił.
- Jak możesz tak mówić! To straszne.
- Jasne. Już sobie wyobrażam, jak będą po nim
płakać jego byłe żony! - szydził Jay.
Szukała riposty, jednak nim zdążyła ją znalezć, do
baru wszedł szeryf. Okazało się, że do przesłuchania
została już tylko ona i Jay.
- To niewiarygodne, ale ani jedna osoba nie za
uważyła, kiedy Seth wyszedł z baru. Nikt z obsługi,
nikt z waszych gości.
- Nigel, przecież już ci mówiłem, że facet był
kompletnie pijany. - W głosie Jaya słuchać było
znużenie.
- O ile wiem, Granger pił nie od dziś. Swoją drogą
dziwne, że tak bez sensu wlazł do wody. A jeszcze
dziwniejsze, że nikt tego nie zauważył. Nieważne.
Chciałbym z panią porozmawiać - zwrócił się do
Alex. - Najlepiej jutro. Pasuje?
Heather Graham
123
- Tak. Ale... dlaczego? - zapytała niepewnie.
- Dwadni,dwatrupy-wyliczył skrupulatnie szeryf.
- Przecież mówił pan, że drugiego trupa wcale nie
było. To znaczy pierwszego. No, wie pan, tego z plaży.
- Między innymi o tym chciałbym jutro z panią
pomówić.
- Co za szczęście, że to się nie stało w Moon Bay
-jęknął Jay. Pozostali spojrzeli na niego z wyrzutem.
- Przykro mi, ale akurat dla mnie ma to ogromne
znaczenie.
- Skoro tak ci leży na sercu dobro firmy, zabieraj
swoich gości do domu - polecił szeryf. - A z panią
- dodał, wskazując Alex - spotkam się jutro.
- Dobrze.
Gdy pożegnawszy się z Warrenem wychodzili
z baru, Alex spojrzała na stolik, na którym wciąż stał
kufel z niedopitym piwem. Widocznie Seth nie zdążył
go opróżnić.
Ruszyli w stronÄ™ statku, lecz w pewnym momencie
Jay ją zatrzymał.
- Słuchaj, Alex, nie będę wracał z Davidem - oznaj -
mił. - Popłynę z naszą grupą. Sama rozumiesz, muszę
oszacować straty. Ty płyń zamiast mnie na Icarusie.
- Przecież na statku jest dość miejsca dla wszyst
kich.
- Nie, płyń z Davidem. Przynajmniej trochę od
poczniesz. Nie masz nic przeciwko temu, prawda?
- zawrócił się do idącego tuż za nimi Davida.
- Oczywiście, że nie.
Wspaniale, prychnęła Alex. Będzie wracała w do
borowym towarzystwie: ze swoim byłym-niebyłym
124 KSI%7Å‚YCOWA ZATOKA
mężem, Johnem Seymore'em i Hankiem Adamsonem.
Trudno, jakoś to przeżyję, stwierdziła, wzruszając
ramionami. Nie chciała się kłócić z Jayem i pogarszać
i tak już napiętej atmosfery.
John pomógł jej wsiąść do pontonu, a potem z niego
wysiąść. Jednak na jachcie już nie szukała jego towa
rzystwa; usadowiła się na dziobie, z dala od innych,
licząc po cichu, że uszanują jej samotność.
Niestety, przeliczyła się.
Ledwie usiadła w tym samym miejscu, w którym
zwykła siadać w czasach, gdy pływała learusem,
przysiadł się do niej David.
- Nigdy się ode mnie nie odczepisz? - jęknęła.
- Teraz na pewno nie.
- Ty naprawdę nie widzisz, że zamierzam związać
się z innym mężczyzną?
- Na razie za mało o nim wiem.
- A co na przykład chciałbyś wiedzieć?
- JakÄ… rolÄ™ odgrywa w tej historii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]