[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drewnianymi szablami, domki dla lalek jak miniatury prawdziwych, łącznie z
frędzlami na zasłonkach i elektrycznymi żyrandolami. Po chwili Senda zauważyła
małe krzesełka wokół pięknie nakrytego dziecięcymi nakryciami stolika, a na nim
prawdziwe herbatniki, ciastka, torty, cukierki i bitą śmietanę. Herbatniki i ciastka?
Cukierki i bita śmietana? Nigdy nawet nie słyszała, że można to wszystko podać
jednocześnie.
W pierwszej chwili Senda poczuła złość na nianię, Inge, ale zrozumiała zaraz,
że jest to jej reakcja na całe to bogactwo i luksus, jakiego nie mogła Tamarze
zapewnić. Przypomniał jej się głód, jakiego często doświadczali, i walka, jaką
musieli nieraz staczać z przyrodą, żeby po prostu przeżyć.
Widzisz? powiedziała hrabina. Nie ma się czym martwić. Zwietnie się
bawi.
Senda mogła tylko pokiwać głową. Jakie dziecko nie bawiłoby się dobrze w
tym świecie ze słodkich snów? Inge wstała, dygnęła i podeszła do wyłącznika,
który znajdował się tak wysoko na ścianie, że dziecko nie mogło go dosięgnąć, co
Senda odnotowała z zadowoleniem. Terkotanie ucichło i pociąg stanął. Tamara
zaczęła histerycznie płakać i tupać.
Senda była zdumiona. Jej Tamara nigdy nie miała takich napadów histerii.
Nigdy! Zawodzenie nie ustało nawet wtedy, gdy Inge wzięła ją na ręce i bardzo
delikatnie podała matce. Senda starała się małą uspokoić, ale tym razem dziecko
nie reagowało. Po prostu jej nie poznała! Rzeczywiście, dlaczego miałaby poznać,
zastanawiała się Senda. Nigdy nie była tak pięknie ubrana ani nie miała takiej
fryzury. Zorientowała się jednak, że nie to było przyczyną płaczu. Tamara nie
chciała, w każdym razie w tej chwili, znajdować się w objęciach matki. Chciała się
bawić!
Tak, Szmaria miał rację. To był błąd, że tu przyjechali. Nim zobaczyli taki
niezwykły luksus, byli szczęśliwi nie wiedząc, czego nie mają i cieszyli się z
drobiazgów. Jakichkolwiek drobiazgów. Nawet Tamara przez całe swoje krótkie
życie nie zachowała się tak, jak zdążyła dzisiaj w ciągu jednego dnia. W drodze z
trupą teatralną, usiłując zapewnić sobie choćby najskromniejszą egzystencję, byli
szczęśliwi. Bliżsi. Przyzwyczajeni do biedy, oglądali teraz drugą stronę medalu
wszystko, co można kupić za pieniądze, to, o czym już nigdy nie będą mogli nawet
marzyć. Senda czuła, że coś się w nich zmieniło i nigdy nie będą już tacy sami.
Popatrzyła na wierzgający w jej ramionach ciężar i po raz pierwszy zauważyła
ubranie Tamary. Mała została wykąpana i przebrana w ubranko jak dla księżniczki.
Rozgniewana Senda przymknęła na chwilę oczy.
To ubranie powiedziała cicho. To nie jej.
Inge potrząsnęła głową.
Nie, jaśnie pani powiedziała przepraszająco. Kazano mi wybrać coś
odpowiedniego z garderoby dla dzieci, z sąsiedniego pokoju. Chyba od dawna nie
było tu dzieci, więc są trochę niemodne... Z zakłopotaniem splatała palce.
Senda zaśmiała się gorzko. Drżała ze zdenerwowania.
To nie o to chodzi zapewniła Inge.
Chodzi o to, że ja mogłam ubrać moją córkę w jakieś łachy i cieszyć się, że nie
jest jej zimno pomyślała.
Znów zaczęła żałować, że tu w ogóle przyjechali. Nie chciała patrzeć na tę małą
księżniczkę, która była jej córką. Ciągle myślała o tym, że jako matka nie była w
stanie zapewnić wszystkiego swemu dziecku. Z pewnością ani Szmaria, ani reszta
grupy nie zostali tak obdarowani jak Tamara i ona i będą im zazdrościć.
Zastygła, przypominając sobie dokładnie słowa księcia. Co on powiedział? Coś
o tym, że zawsze zdobywa to, co chce.
Chce mnie, przeleciało jej przez głowę. Myśli, że nowa suknia i zajęcie się
moją córką wystarczy, żeby mnie kupić, tak jak chciał mnie kupić za naszyjnik.
Widziała to teraz wyraznie. Diabelski książę, który zawsze dostaje to, na co
tylko ma ochotę. Teraz chce mieć ją, młodą i widocznie łatwą do zdobycia. Aktorki
zawsze były uważane za łatwe do zdobycia. Aktorki i wdowy. Zacisnęła zęby z
uporem. A więc tym razem się pomylił, pomyślała. Nie kupi mnie. Ani za
pieniądze, ani za biżuterię, ani za nic innego, czym chciałby mnie skusić. Ani za
moją córkę.
Ona i Tamara były zadowolone ze swojej nędznej egzystencji, bo nie znały
innej. Ale teraz obie już wiedziały, co jest po drugiej stronie medalu.
Tamara wiła się w jej ramionach jak węgorz, starając się wrócić do cudownej
zabawki. Senda delikatnie pocałowała ją w czoło i oddała Inge, która posadziła ją
natychmiast na lokomotywę. Tamara zaczęła piszczeć z uciechy i klaskać w dłonie.
Mama! zawołała radośnie. Patrz, mama!
Inge przekręciła wyłącznik i Tamara na lokomotywie ruszyła wprost do
miniaturowego zamku. Senda popatrzyła, jak kolejka znika w tunelu, i podeszła do
stojącej przy drzwiach hrabiny.
Chodzmy do teatru powiedziała do Flory zmęczonym, pełnym napięcia
głosem. Chcę to już mieć za sobą.
Senda rozstała się z hrabiną Florińską przed wejściem za kulisy.
Moja droga, wyglądasz zjawiskowo! Flora płonęła nieposkromionym
entuzjazmem. Chwyciła obie dłonie Sendy. Będziesz błyszczała na tej scenie!
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
Mam nadzieję, że wypadnę przyzwoicie powiedziała cicho.
Nonsens! Będziesz boska! Jeszcze jeden uścisk podkreślił jej wiarę w
Sendę. Jestem o tym przekonana i ty też powinnaś. Objęła ją i Senda żałowała,
że nie potrafi odwzajemnić tej serdeczności. Poza babcią Gołdą nikt w jej rodzinie
tak nie demonstrował uczuć, rzadko się dotykano i teraz jej uścisk był dość
sztywny.
Hrabina Florińska miała dla niej kilka ostatnich rad.
Pamiętaj, jeżeli chcesz, żeby twoje usta wydawały się czerwieńsze i
pełniejsze, musisz je leciutko przygryzć. Tylko nie do krwi! A żeby policzki były
bardziej różowe, uszczypnij je, ale nie przy ludziach, oczywiście. A, i jeszcze coś!
hrabina wyjęła zza dekoltu maleńką fiolkę z bursztynowym płynem. Włożyła ją
do ręki Sendy i zacisnęła wokół niej jej palce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]