[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tkanina się układa.
- Wyśmienicie! - zawołał kupiec. - Co za uroda! Gdzie znalezliście, panie, taką lilię?
Ormund zmarszczył brwi, a Inga wyjaśniła pośpiesznie:
- To mój opiekun!
Zdumiony Holender rzekł:
- Och, wybaczcie mi, proszę, pomyłkę, ale wydawało mi się, że wyjątkowo dobrana z
was para.
- Ormundzie - szepnęła Inga. - Podoba mi się ta tkanina, czy jednak nie jest zbyt droga?
- O nic się nie martw - uspokoił ją rycerz i szybko dobił targu z gadatliwym kupcem.
Kiedy opuszczali pokład statku, Inga była szczęśliwa jak nigdy dotąd.
- Suknię uszyję sobie już sama. Och, Ormundzie, jak pięknie będę wyglądać!
Opiekun bez słowa poprowadził ją do szewca i zamówił lekkie eleganckie trzewiki, które
miały być gotowe w ciągu kilku dni.
A gdy już wszystko załatwili i ruszyli dalej, zdziwiona Inga spytała:
- Dokąd idziemy? Ta droga przecież nie prowadzi do dworu.
- Mam dla ciebie coś, co już dawno zamierzałem ci podarować, ale całkiem o tym
zapomniałem.
61
Zaskoczona, poszła za nim. Minęli kaplicę i skierowali się do chaty, w której mieszkali
krzyżowcy. Ormund poprosił, by poczekała na zewnątrz, po chwili jednak wychylił się zza
drzwi i dał znak, by weszła do środka.
- Nikogo nie ma - powiedział po cichu. - Tylko zachowuj się jak myszka, bo jeśli Gaute cię
tu zobaczy, znowu mi się dostanie.
Przemknęli się do jego izby i zamknęli drzwi.
- Tutaj mieszkasz? - zapytała Inga, rozglądając się z niedowierzaniem.
- Tak.
Zadrżała. Cela, pozbawiona okien, miała jeden zasłonięty derką otwór w suficie.
Panowała w niej wilgoć i chłód. Na klepisku stało tylko łoże i drewniany kufer.
- Och, Ormundzie - odezwała się Inga ze współczuciem. - Co mogę dla ciebie uczynić?
Tu nie jest ci dobrze.
- Takie życie wybrałem - odparł krótko.
Otworzył kufer i wyjął przepiękny, bogato zdobiony pas.
- Proszę, Ingo, jest twój. Kupiłem go w Hiszpanii, w drodze do Ziemi Zwiętej. Ma ozdoby
ze szczerego złota. Myślałem, że kiedyś podaruję go swej wybrance, ale potem złożyłem
śluby zakonne. Jesteś jedyną osobą, której pragnąłbym go ofiarować.
Inga, oniemiała ze wzruszenia, przyjęła prezent, a Ormund pomógł jej go zapiąć w talii,
choć dłonie mu drżały.
- Dzięki, Ormundzie - wyszeptała po chwili dziewczyna i zarzuciwszy rycerzowi ręce na
szyję, przytuliła twarz do jego policzka. - Piękniejszego daru nigdy jeszcze nie
otrzymałam, i to nie tylko dlatego, że jest taki drogocenny.
Rycerz zastygł w bezruchu, tylko jego palce zadrżały tuż przy jej ramionach. Inga
usłyszała dziwny, zduszony jęk wydobywający się z gardła Ormunda. Potem odepchnął
jej ręce i zakrywszy dłońmi twarz, odwrócił się tyłem. Słychać było jedynie jego nierówny
oddech.
- Znów cię czeka post? - zapytała szczerze zrozpaczona.
Ormund, już trochę uspokojony, z udaną wesołością odparł:
- Nie, nie sądzę, przecież nie uległem pokusie. Ale, droga Ingo, przyznaję, niełatwo
okiełznać twój gwałtowny temperament.
62
Dziewczyna zdjęła pas i trzymając go w dłoni, westchnęła zachwycona:
- Nigdy jeszcze nie widziałam czegoś równie pięknego. I jak wspaniale będzie pasował
do błękitnej sukni!
- Dlatego właśnie wybrałem tę tkaninę, ale poczekaj! Mam coś jeszcze.
Gdy z kufra wydobył kolejne dwie rzeczy, Indze zaparło dech.
Pierwsza na pierwszy rzut oka nie wyglądała nadzwyczajnie, była to po prostu szpulka
nici. Ale Ormund powiedział:
- Te nici połyskujące złotem kupiłem także w Hiszpanii. Przyjmiesz ode mnie radę?
- Oczywiście.
- Wyhaftuj jakiś delikatny wzór wokół dekoltu, przy rękawach i u dołu sukni. I nic więcej,
bo byłoby za dużo ozdób. Mam rację?
- Tak. Nie uznaję kobiet, które obwieszają się klejnotami, żeby pokazać swe bogactwo.
Ale mimo to nie spuszczała wzroku z tego, co trzymał w drugiej dłoni.
- Słusznie - orzekł Ormund. - Najwyrazniej mamy podobne gusta. Ale pelerynę mieć
musisz. To z Rzymu, została uszyta z tkaniny zwanej aksamitem. Dotknij, jaka jest
miękka. Szafirowa barwa będzie pasowała zarówno do sukni, jak i do twoich oczu. I
popatrz! Jest haftowana w złote gwiazdy.
- Jak wiosenne niebo wieczorową porą - zachwyciła się Inga i z namaszczeniem
pogładziła piękną tkaninę.
- Przymierz, czy nie jest za długa! Ale najlepiej załóż ją sama.
Uśmiechnęli się do siebie ze zrozumieniem. Inga zrazu bała się poruszyć i żałowała
tylko, że nie może przejrzeć się w zwierciadle. Ale potem obróciła się parę razy przed
Ormundem.
- Pasuje? - zapytała.
Nie odpowiedział, więc popatrzyła na niego zdziwiona. A gdy dostrzegła cierpienie w jego
oczach, bez słowa zdjęła i złożyła starannie pelerynę.
- Tak, pasuje - odburknął wreszcie Ormund. - A teraz wracaj już do siebie. Nie mam
czasu cię odprowadzić, już i tak z twojego powodu zaniedbałem obowiązki.
63
Jego głos brzmiał surowo i nieprzyjaznie. Inga, zdumiona zmiennością nastrojów
opiekuna, ze smutkiem spuściła wzrok.
- %7łałujesz, że podarowałeś mi te rzeczy? - zapytała nieśmiało. - Są bardzo cenne i
właściwie zbyt piękne jak dla mnie...
- Nie opowiadaj głupstw! - wybuchnął. - Nikt inny, prócz ciebie, by ich nie dostał. Ale idz
już, za chwilę wróci Gaute. Z czego się śmiejesz?
- Dziwi mnie, że ty, który wzbudzasz powszechny respekt, tak się boisz tego
Frostessona.
- Ten człowiek dzierży potężną władzę - tłumaczył się Ormund. - A ja chciałbym okazać
się godnym zaufania krzyżowcem. Ale chyba masz rację - dodał. - Przy nim czuję się jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]