[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ruch Rendara. Edge nie zareagował; kiedy zabójca spojrzał w górę i zobaczył go
wiszącego nad nim, do Dasha dotarło, że może tylko odwlec nieuchronne na kilka
sekund. Jak tylko transpastalowy deszcz ustał, Edge znów podniósł ramię... i
cisnął ostrzem.
ROZDZIAA 25
Dash patrzył, jak rodiańska broń go mija, i nawet obejrzał się za nią szybującą
łagodnym łukiem w górę. Tuż nad nim Javul kontynuowała swoją wspinaczkę; nie
było szans, żeby zauważyła ostrze. Nie miało to jednak znaczenia, bo jeśli Dash
szybko czegoś nie zrobi, poczuje je, i to bardzo boleśnie - był tego pewien.
Podniósł pistolet do strzału i krzyknął:
- Javul! Kryj się!
Obejrzała się, zobaczyła broń w jego dłoni i zanurkowała pod stopień nad swoją
głową.
Dash namierzył ostrze, które właśnie zwalniało, osiągając najwyższy punkt lotu
około czterech metrów nad głową dziewczyny Szybko obliczył w myśli trajektorię
spadkową i ustawił cel na spodziewanym torze lotu. Nic wielkiego, pomyślał.
Aatwiejsze to niż strzelanie do wężonietoperzy na bagnistym księżycu Naboo.
Podczas strzelania do nietoperzy trzeba było odgadnąć, gdzie zamierzają zawisnąć
na ułamek sekundy, i wtedy...
Wystrzelił. Ostrze eksplodowało wśród fontanny iskier, posyłając we wszystkich
kierunkach ostre odłamki. Poczuł, że coś ukłuło go w policzek i wyorało palącą
ścieżkę wzdłuż szyi. Prawe oko zapiekło go i zaczęło łzawić, ale zignorował ból
i obejrzał się na Edge'a.
Zaczerpnął z głośnym sykiem powietrza. Zabójca wykorzystał fakt, że Dash skupił
się na ostrzu, i był teraz znacznie bliżej - co najmniej o trzy metry. Kiedy
Dash mu się przyglądał, mrugając załzawionym okiem, Anomid sięgnął po zawieszone
u pasa następne ostrze.
Spirala była teraz bliska osiągnięcia centralnego punktu łuku. Dash szybko wziął
rękojeść blastera w zęby i zaczął się wspinać. Był już jakieś dwa metry wyżej,
kiedy nachylenie konstrukcji uniemożliwiło mu dalszą wspinaczkę. Chwycił się
Strona 110
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
stopnia nad sobą zaczepiając stopy o centralny rdzeń, żeby nie spaść, i wtedy
Edge cisnął w powietrze drugie ostrze.
Tym razem Javul zauważyła je i schowała się najlepiej jak mogła pod najbliższym
stopniem. Dash zauważył, że jedną ręką manipuluje przy zapięciu kurtki, i modlił
się, żeby to oznaczało, że ma broń. Niestety - Javul zdjęła tylko kurtkę i
rzuciła ją do góry. Czyżby próbowała tej samej sztuczki, co wcześniej ze złotą
peleryną? Jeśli tak, to fatalnie - tym razem to nie mogło zadziałać.
Spojrzał znów w dół, na Edge'a. Zamaskowany humanoid znów podjął wspinaczkę,
zmniejszając dystans między sobą a Dashem z każdym ruchem szczupłego, bladego
ciała.
A niech to szlag!
Rendar wycelował i strzelił w jego stronę, powstrzymując na chwilę tę wędrówkę.
Ale ostrze...
Zerknął do góry, przeklinając swoje prawe oko, na które już prawie nic nie
widział. Javul wyrzuciła w górę nie tylko kurtkę, ale także uprząż
antygrawitacyjną. Spróbował się skupić, boleśnie świadom, że brak refleksu i
chwila nieuwagi mogą stać się przyczyną niepowodzenia. Ostrze zmieniło lekko
kurs - leciało teraz prosto na kurtkę; przecięło ją gładko na pół, mijając Javul
zaledwie o kilka centymetrów i wracając wśród opadających strzępków materiału w
stronę swojego właściciela. Kiedy znalazło się obok Edge'a, który wyciągnął po
nie rękę, Dash wychylił się i znów wystrzelił w jego stronę. Strzał trafił w
schody tuż nad głową zamaskowanego przeciwnika, odłupując od nich pokazną porcję
transpastali.
Edge wyrzucił w górę rękę, żeby osłonić oczy... i wtedy ostrze uderzyło. Trafiło
go w prawe ramię, zraszając lśniącą krystaliczną powierzchnię kropelkami krwi, a
potem poszybowało dalej, w dół, na majaczącą w dali powierzchnię planetoidy. W
tłumie obserwującym widowisko zawrzało, a Dash wypuścił długo wstrzymywane
powietrze.
Gdzieś z boku ktoś wystrzelił z blastera - strzał trafił w chybotliwą
konstrukcję tuż nad głową Edge'a, co Rendar przywitał z niekłamaną radością.
Następny strzał doszedł jeszcze bliżej celu. Dash mocniej chwycił rękojeść
własnej broni i także wziął przeciwnika na cel... a wtedy wszystkie światła
zgasły, pogrążając scenę i widownię w kompletnych ciemnościach.
- O nie, tylko nie to - jęknął, ale i tak strzelił. Promień energii rozświetlił
na chwilę kryształową konstrukcję schodów; w jego blasku Dashowi mignęła postać
Edge'a, wspinającego się nieuchronnie w jego stronę. Jakby tego było mało,
tajemniczy strzelec znów podjął na ślepo ostrzał schodów. Dash spojrzał do góry,
żeby sprawdzić, czy uda mu się namierzyć Javul, i wydało mu się, że ten ktoś
strzela do drutów, na których zawieszona była cała konstrukcja, ale teraz miał
inne zmartwienia. Pomimo łzawiącego oka widział Charn całkiem dobrze - lśniące
soczewki w jej oczach emitowały tęczę światła, czyniąc ją zdecydowanie zbyt
dobrym celem. Artystka chyba też zdała sobie z tego sprawę, bo ściągnęła z głowy
perukę i cisnęła ją w dół. Niestety, z soczewkami sprawa nie była już taka
prosta. Dzięki nim Edge mógł dobrze wycelować i na pewno nie zawaha się tego
zrobić. Dash widział, jak Anomid się zbliża, czepiając się sprawnie stopni
rusztowania i pokonując dzielący ich dystans; jego srebrzysty kombinezon lśni} w
odległych światłach stacji i majaczył na tle chmur skłębionej trującej atmosfery
planetoidy w dole. Jego uporczywe milczenie - pomimo niezaprzeczalnego wysiłku,
jaki musiała go kosztować wspinaczka po odniesieniu takich ran - dodawało całej
tej scenie
jeszcze więcej grozy.
Dash zaklął i wystrzelił w jego stronę, a potem jeszcze raz. Chwilę pózniej
poczuł, jak nad głową przelatuje mu strzał z widowni, prawie przysmażając mu
włosy.
- Hej, jestem tym dobrym! - zaprotestował, jakby ktoś mógł
go usłyszeć.
Spróbował schować broń do kabury, ale rozchybotane schody zadrżały nagle, jakby
w coś uderzyły. W ciemności, trzymając się kurczowo rdzenia konstrukcji, nie
trafił. Blaster wypadł mu z dłoni i poszybował w stronę planetoidy. Dash
[ Pobierz całość w formacie PDF ]