[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ra i ulewa szumiąca za oknami sprawiały, że we wnętrzu
- Nie, dziękuję, Herberts. To wszystko.
zapanowała intymna atmosfera. Verena już od dawna nie
Sługa dwa razy otworzył i zamknął usta, zanim udało
przebywała sam na sam z mężczyzną. Nagle sobie uświa
mu się wykrztusić:
domiła, jaka była samotna. Do teraz. - Nie wiem, dlacze
- Chce pani, żebym wyszedł? Sam? Czy z nim?
go pan się tak uparł. Przecież nawet mnie pan nie lubi.
- Możesz odejść, Herberts. Sama poradzę sobie z pa
nem St. Johnem. - Chcę dostać to, co jest mi pani winna.
- Na pewno, milady? Mogę zostać, jeśli pani chce. I Pe Verena przez dłuższą chwilę mierzyła go wzrokiem.
ters też... - Nie sądzę, żeby chodziło tylko o pocałunek, bo już
- Wszystko w porządku. Idz już, proszę. dawno by pan go wyegzekwował. Myślę, że chce pan cze
Kamerdyner zaczął się wycofywać z ociąganiem. goś innego.
- Może powinienem chwilę zostać, gdyby pani czegoś Brand spojrzał w ogień. Dopiero teraz zauważył, że
potrzebowała. Podać coś do picia? z jego rękawów bucha para. Lady Westforth była bystrzej
- Nie trzeba. Zamknij drzwi. sza, niżby sobie życzył.
Sługa westchnął przeciągle, ale spełnił polecenie. I pra - Nie mówiłem, że pani nie lubię. - Gdy próbowała coś
wie natychmiast znowu zajrzał do pokoju. powiedzieć, uniósł rękę. - Po prostu pani nie ufam.
- Gdzie ja mam głowę? Zapomniałem powiedzieć, że - Czym zasłużyłam na pańską nieufność? Proszę spytać
pan St. John jest trochę mokry. Może przyniosę mu ręcz brata. Gdybym miała inny charakter... - Wzruszyła ramio
nik, żeby się wysuszył... nami. - Ale to nie miejsce ani pora na takie rozważania.
- Herberts. - S" brzmiało bardzo długo. Powiem tylko, że nie jestem kobietą, która wykorzystuje
Kamerdyner znowu westchnął. innych. Pilnuję swoich spraw, oto cała moja wina.
- Dobrze. - I dlatego oszukuje pani w kartach?
Tym razem trzasnął drzwiami. Verena się zarumieniła.
Brandon wstał z sofy i kuśtykając zbliżył się do kominka. - A kto powiedział, że oszukuję?
- To najgorzej wyszkolony służący, jakiego w życiu wi - Zaprzeczy pani?
działem. - Nie, ale również nie potwierdzam.
160
161
St. John popatrzył na nią badawczo.
- MogÄ™?
- Nie przyszedłem, żeby się z panią kłócić, tylko żeby
- Oczywiście. Przepraszam, że sama o tym nie pomy
odebrać to, co mi się należy.
ślałam, ale nie mam w zwyczaju proponować poczęstun
Miała rację. Chciał czegoś więcej niż pocałunek. Była
ku włamywaczom.
mu winna dużo, dużo więcej za te wszystkie godziny, któ
- Pani też się napije? - zapytał, nalewając sobie brandy.
re spędził pod jej domem.
- Nie pijam alkoholu.
Verena westchnęła z irytacją.
Brandon uśmiechnął się szeroko. Verena wzruszyła ra
- Jest pan nieznośny.
mionami.
- A pani rozkoszna, droga lady Westforth.
- Proszę do mnie dołączyć, lady Westforth - powie
Powoli przeciął salon. Naprawdę była piękna, a wspo
dział, sadowiąc się w fotelu przy kominku.
mnienie jej krągłości nie dawało mu spokoju. Stanął przed
Gospodyni nie ruszyła się z miejsca.
nią i zdjął z jej ramienia gęsty, jedwabisty splot. Przesiał
- Wolałabym, żeby pan wyszedł.
go między palcami.
- W ten deszcz?
- Co pan robi? - zapytała Verena bez tchu.
- Boi się pan roztopić?
- Ma pani śliczne włosy. Są koloru dojrzałej pszenicy.
- Nie, ale przeziębienie jest dla diabłów bardzo nie
Odsunęła się gwałtownie.
zdrowe. Można powiedzieć, że to wbrew ich naturze.
- Nie wierzę, że włamał się pan do mojego domu, że
Jej usta zadrżały.
by prawić mi komplementy.
- Przynajmniej do jednego siÄ™ pan przyznaje.
Brandon opuścił rękę.
- Przyznałbym więcej, gdyby pani ze mną usiadła.
- Istotnie. Przyszedłem, żeby...
Pociągnął łyk brandy i zamruczał jak kot, gdy trunek
Jej oczy pociemniały.
rozgrzał mu przełyk. Lady Westforth podeszła do niego
-Co?
wolno.
- Wydobyć z pani wszystkie sekrety.
- Po co pan przyszedł, panie St. John?
- Sekrety? Dlaczego pan sądzi, że jakieś mam? - Szero
- W tym momencie rozkoszujÄ™ siÄ™ kieliszkiem brandy
kim gestem wskazała na pokój. - Proszę się rozejrzeć, pa
i towarzystwem pięknej kobiety. Pózniej... - Wzruszył ra
nie St. John. Jestem zwyczajnÄ… kobietÄ…. Uwielbiam pro
mionami, patrzÄ…c na niÄ… ponad brzegiem naczynia.
stotę. Co mogłabym ukrywać?
- Pańskie komplementy nie brzmią prawdziwie.
Mówiła w sposób bezpośredni i szczery. Brandon nie dał
- A co by pani wolała? Oskarżenia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]