[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wobec Dolga czuł się mniej pewnie.
- Cóż za potworka spłodziłeś, Móri z rodu cudaków? Zadałeś się z jakąś piekielną
istotą? I tobie się wydaje, że twą duszę czeka zbawienie?
Za plecami ojca i syna rozległ się grzmot. Zły czarnoksiężnik cofnął się wystraszony.
Ujrzał Cienia, przytłaczającego teraz swym ogromem i całkiem wyraznego, dostrzec się dało
nawet szczegóły jego stroju.
- Nikczemniku - rzekł cicho, acz dobitnie Cień do upiornej postaci. - Jak śmiesz tak
mówić o najszlachetniejszym przedstawicielu ludzkiej rasy? Dolg nie przybywa z piekielnej
otchłani, stoją za nim moce potężniejsze niż wasz mizerny Szatan. Nasze moce bowiem są
dobre. Ale ty, podobnie jak twój nędzny Zakon, sądzisz, że aby czegoś dokonać, należy
koniecznie odwoływać się do zła?
Gottskalk kilkakrotnie otworzył i zamknął usta, nie znajdując żadnej kąśliwej repliki.
Machnął za to pastorałem w kierunku Cienia, jakby chciał na niego rzucić urok.
Cień skrzywił się tylko pogardliwie i jednym skinieniem posłał biskupią laskę do
wodospadu. Zły biskup o mały włos także nie wpadł do wody, tak mocno trzymał oznakę
swej godności. Dawna Jego Eminencja wychylił się niebezpiecznie poza krawędz mostu,
zanim zdołał wreszcie wypuścić pastorał z rąk i odzyskać równowagę.
Dolg nie potrafił zachować powagi, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Gottskalka.
Uciekł się do czarnej magii, wymówił straszliwe zaklęcie, które powinno zesłać chłopaka w
najgłębszą czeluść piekieł.
Cień nagle miał towarzystwo. Po jego bokach stanęli Hraundrangi - Móri i
Nauczyciel.
- Chcesz walki? - zawołał Nauczyciel. - Chcesz się z nami zmierzyć na zaklęcia?
- Nie możemy tracić czasu - zauważył Hraundrangi - Móri. - Czekają na nas
ważniejsze sprawy.
- Właśnie, co tu robicie? Dobrze wiecie, że żaden z was nie jest w mocy uwolnić
bezbożnego króla elfów, mego więznia! - wrzasnął Gottskalk.
108
- Owszem, my nie - odparł Dolg. - Ale jest z nami ktoś, kto może tego dokonać.
Takie oświadczenie wywołało wybuch niepohamowanej złości złego czarnoksiężnika.
- Zabiję go! - uniósł się. - Ja...
- Dość już tego! - nakazał Cień, obawiając się o losy młodego Bjarniego. - Przyjaciele,
co zrobimy z tym Å‚ajdakiem?
- Wyślijmy go do miejsca, z którego przybył - zaproponował Nauczyciel. - Niech
dołączy do chóru złych czarnoksiężników.
- Złych! - stęknął Gottskalk, ze złości ledwie mogąc dobyć głosu. - A jeśli wezwę
mych braci z chóru? Są tutaj, gotowi w każdej chwili się włączyć.
- Doprawdy, nie mam już sił wysłuchiwać tych bredni - oznajmił Cień, sprawiający
wrażenie śmiertelnie znudzonego. - Nauczycielu, Hraundrangi - Móri, zniszczmy go już na
zawsze, tak aby nie mógł nigdy powrócić nawet do chóru w grocie wielkiego oczekiwanią.
Nie, Dolgu, ty nie. Przed tobÄ… stoi inne zadanie.
Gottskalk zaczął odmawiać potężne zaklęcie, pewien swych umiejętności w dziedzinie
czarnej magii.
Ale jego mocy nie dało się porównać z mocą czterech niezwykle silnych
czarnoksiężników. Wprawdzie Cienia nie można było nazwać czarnoksiężnikiem, lecz on
posiadał przecież ogromną wiedzę dawnego ludu. W końcu Gottskalk krzykiem błagał o
litość, oni jednak nie mieli zamiaru jej okazać komuś, kto za życia bezwzględnie dręczył
bliznich, mieszkaÅ„ców parafii, spisaÅ‚ zÅ‚Ä… ksiÄ™gÄ™, RödskinnÄ™ , byÅ‚ także czÅ‚onkiem Zakonu
Zwiętego Słońca. Ponadto oszukał elfy i uwięził ich króla na wieki; taki przynajmniej miał
zamiar. Okazało się jednak, że przybyłe tu istoty chcą zniweczyć jego dzieło, zniszczyć je.
Gottskalk posługując się magicznymi runami postanowił wyminąć czarnoksiężników i
dotrzeć do młodego Bjarniego, który stanowił w tej sytuacji największe, bezpośrednie
zagrożenie. Tiril i Villemann także jednak dostrzegli niebezpieczeństwo i wzięli Bjarniego
między siebie, wyczuli również, że nie są sami.
Przed Bjarnim stał Nero z zębami wyszczerzonymi, we wściekłym warczeniu,
skierowanym do istoty na moście. Towarzyszyło mu jeszcze jedno zwierzę. Spostrzegł je
nawet Bjarni i zrozumiał, że to owo osławione Zwierzę, o którym wcześniej słyszał. Przed
nim pojawiły się także inne istoty, niesamowite, rozpływające się upiorne postacie, na
szczęście ich obecność jedynie wyczuwał.
Duchy Móriego, a więc jednak istniały! I chroniły jego, Bjarniego, całkiem
zwyczajnego chłopca z odludnych islandzkich dolin.
109
Ale najgrozniejszy atak na złego biskupa przypuściła Pustka.
Bjarni nie mógł zobaczyć tego ducha, zresztą nikt inny nigdy go nie widział. Pustka
jednak przybyła, a zesłane przez nią poczucie nicości ogarnęło Gottskalka, w jednej chwili
pozbawiając sensu wszelkie jego poczynania. Pustce pomógł w tym Duch Zgasłych Nadziei,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]