[ Pobierz całość w formacie PDF ]
babcią, więc masz prawo wiedzieć co nieco o swo-
im wnuczku. Uśmiechnął się kpiąco. W pierw-
szym przypadku mieszkaliśmy razem przez parę
lat, lecz wreszcie okazało się, że niewiele nas
łączy. A w drugim... Urwał na moment. Wyco-
fałem się.
Dlaczego?
Brakowało mi czegoś w tym związku.
Miłości? Gdy uniósł pytająco brwi, dodała:
Mówiłam ci już, że dla mnie jedynym powodem
do małżeństwa jest miłość. Bezwiednie zanu-
rzyła swoją łyżeczkę w deserze, który właśnie
zjawił się na stoliku.
Oczywiście.
A ty nie wierzysz, że kocham Mike a. Mylisz
się...
Chcesz mi to udowodnić?
Deser wręcz rozpływał się w ustach, więc
zanurzyła łyżeczkę po raz drugi, a potem trzeci.
Pucharek stał pośrodku, a oni pochylali się nad
nim, tak że ich twarze były krępująco blisko.
Znów nie mogła oderwać wzroku od jego pięk-
nych, zmysłowych oczu.
Udowodnić? powtórzyła, odchylając się
na oparcie krzesła.
Już mówiłem, mogę ci przekazać całkiem
sporą kwotę.
Tak, mówiłeś.
Sztuka miłości 199
Daj mi tydzień.
Tydzień?
Tak jest.
Tydzień na co?
A może wyjdziemy, żeby swobodnie to
przedyskutować? Zerwał się, by pomóc jej
wstać z krzesła.
Najpierw musimy zapłacić.
Mam tu otwarty rachunek.
Wyszli tylnymi drzwiami na plażę, która nale-
żała do restauracji. Wiatr od morza przyjemnie
chłodził Aurorę, dzięki czemu zaczęła odzyski-
wać jasność myślenia.
Może zdejmiesz buty? Zaczął rozsznuro-
wywać swoje pantofle.
Po prostu grasz rolę, upomniała siebie. Musisz
go wysłuchać. Jeśli przesadzi, możesz naprać go
po twarzy lub wepchnąć do wody, dodawała
sobie ducha.
Schyliła się, ale wino okazało się zdradliwe, bo
zachwiała się. Instynktownie wyciągnęła rękę,
a Max ją podtrzymał.
Przepraszam mruknęła zażenowana.
Cała przyjemność po mojej stronie.
Po chwili wędrowali wzdłuż brzegu, trzymając
się pod ręce. Księżyc oświetlał plażę, fale szumiały
kojąco.
Zdradz mi w takim razie, jakie miałbyś
propozycje na ten tydzień.
Spacery po plaży, kolacje, tańce...
Zapominasz, że pracuję.
200 Heather Graham
Pomogę ci. Trochę się znam na teatrze.
A Mike?
Możemy go razem odwiedzać.
W tym tygodniu jest przecież ślub.
Skoro tak go kochasz, nic się nie stanie, jeśli
przesuniecie datę ceremonii o tydzień.
Będzie się zastanawiał, co się dzieje.
Och, znam go dobrze. Powie, że na wszyst-
ko, co dobre, warto trochę poczekać. To jak?
Zatrzymali się. Max położył jej dłonie na
ramionach. Choć wiatr chłodził jej skórę, od
wewnątrz była strasznie rozpalona. Zaczął wo-
dzić kciukiem po jej policzku. Zarówno ten gest,
jak i jej reakcja zaskoczyły ją ogromnie. Chciała
się wtulić w Maksa, wtopić w objęcia, słuchać
bicia jego serca. Od tak dawna żaden mężczyzna
jej nie przytulał...
Przesunął dłoń na jej podbródek i uniósł ku
górze. Powinna się odsunąć, była świadoma nie-
bezpieczeństwa, ale stała jak zamurowana. Naj-
pierw jego wargi lekko musnęły jej usta. Poczuła
niesamowitą ulgę, radość, oszałamiającą swobo-
dę. Pocałował ją namiętnie, jakby chciał ją uwieść,
zdobyć, ale nie siłą, lecz słodką perswazją. Nie
mogła odmówić...
Poddała się jego pieszczotom, odczuwając je
tak intensywnie, jak gdyby przeżywała coś takie-
go pierwszy raz w życiu. Był to tylko pocałunek,
ale zdawał się zawierać w sobie obietnicę. Wtuliła
się w ramiona Maksa, smakując rozkosz. Max
podniósł głowę, nie wypuszczał Aurory z objęć.
Sztuka miłości 201
Tydzień szepnął.
Spacery po plaży...
Kolacje.
Kolacje powtórzyła bezwiednie.
I seks, oczywiście.
Nagle zrobiło jej się zimno, jakby chłodne fale
chlusnęły jej w twarz. To tylko rola, upomniała
się w duchu, powstrzymując się przed uderze-
niem go w twarz. Zmusiła się do pozostania
w miejscu, choć miała ochotę uciec jak najdalej.
Musiała jednak zrobić to, co sobie zamierzyła:
uświadomić Maksowi, jakim jest idiotą.
Seks?
Oczywiście. A jak inaczej miałabyś się prze-
konać, że facet w moim wieku ma jednak pewną
przewagę nad dziewięćdziesięciolatkiem? Poza
tym nie wydaje mi się, żeby cię specjalnie ode
mnie odrzucało.
Rozsadzała ją wściekłość, nie tylko na niego,
ale i na siebie. Nie odrzucało jej, wręcz przeciw-
nie, ciągnęło ją do niego jak jeszcze nigdy w życiu
do żadnego mężczyzny. To jednak ona okazała się
absurdalnie głupia. Nie dość, że udawała kogoś
innego, to jeszcze nie miała w sobie dość siły, by
nie zrobić sobie krzywdy.
A o jakiej sumie mówimy? odparła, stara-
jąc się wyglądać na osobę chłodną i opanowaną.
Nie wiem, zależy, na ile sama siebie wyce-
niasz.
A ty jak myślisz, ile jestem warta?
Trudno powiedzieć, ale, co zrozumiałe, ocze-
202 Heather Graham
kujesz raczej wysokiej stawki. Minimum kilka
tysięcy dolarów. Zastanówmy się. Masz poświę-
cić mi tydzień, podczas którego będę próbował
cię przekonać, że małżeństwo z Mikiem to nie
jest dobry pomysł, za co proponuję osiem... nie,
dziesięć tysięcy.
Tego było już za wiele!
Ty draniu. Nie kupiłbyś mnie nawet za
milion!
Milion? Hej, bez przesady, przyznaję, że ten
pocałunek był bardzo przyjemny, ale...
Hamulce puściły, wreszcie go spoliczkowała,
a potem odepchnęła. Chciała odejść z dumnie
podniesioną głową, niestety wciąż miała prob-
lemy z utrzymaniem równowagi, więc zachwiała
się i omal nie upadła. Zza pleców dobiegł ją
dziwny dzwięk. Pomyślała, że Max jest wściekły.
Czyżby mógł posunąć się do rękoczynów? Od-
wróciła się, by w razie czego się bronić, zrobiła to
jednak tak gwałtownie, że straciła równowagę
i wylądowała obok niego na piasku.
Max się śmiał, skulony trzymał się za brzuch,
za nic nie mógł się uspokoić.
A to co...?
Przepraszam, przepraszam wykrztusił
z trudem.
Wyciągnął ku niej rękę. Urażona, nie przyjęła
jej, tylko odsunęła się trochę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]