[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasem są trochę bezradni. Ale kiedy się ich już wychowa,
mają swoje zalety. - Przewróciła stronę. - Chyba na urodziny
Danny'ego upiekę ciasto w kształcie węża. To jego ulubiona
pluszowa zabawka. Myślisz, że lepiej zrobić waniliowe czy
czekoladowe?
Lea jęknęła.
- Anne, rozmawiamy o mężczyznach, nie psach. Nie
przeczę, że czasem w ich zachowaniu można dopatrzyć się
pewnych podobieństw, ale nie mam zamiaru uprawiać
tresury zwierząt.
- Czekoladowe czy waniliowe?
- Oczywiście, że czekoladowe. Dlaczego zabierasz się do
tego teraz? Przecież urodziny Danny'ego są dopiero za
miesiąc.
- Nigdy wcześniej nie piekłam węża, postanowiłam
przeprowadzić próbę. I nie zarzekaj się z tą tresurą. Dotąd
nie mieszkałaś dłużej z mężczyzną. Poczekaj, aż na podłodze
będą się walać brudne skarpety, wtedy zaczniesz go
wychowywać nawet wbrew własnej woli. - Anne uśmiechnęła
się złośliwie, nie podnosząc oczu znad książki. - Słyszałam, że
zaczęłaś wielkie polowanie?
- Anne! Sądziłam, że wykażesz zrozumienie dla moich
planów, a ty się ze mnie naśmiewasz!
- Masz rację, powinnam okazać ci wszechstronne wsparcie
i zrozumienie.
- Może pomysł Thomasa z bankiem nasienia nie był wcale
taki zły - mruknęła Lea.
Na tę uwagę Anne podniosła wzrok znad książki.
RS
64
- Zaproponował ci, żebyś poszła do banku nasienia?
- Nie, ale wspomniał coś, że jeśli tak bardzo chcę mieć
dziecko, niekoniecznie muszę wiązać się z jego ta-tusiem.
- I ma rację.
- To zależy od tego, czego kobieta oczekuje od życia. Ja
chcę mieć pełną rodzinę. Nie powiem moim dzieciom, że ich
ojcem jest biały płyn z probówki.
- Opowiedz mi o tym Thomasie. Widziałaś się z nim
wczoraj, prawda? Jaki jest? Podoba ci się?
- Jest miły.
Tak, to określenie pasowało do niego najlepiej. Miły facet,
który uciekł aż do Niemiec, kiedy kobieta, którą kochał,
powiedziała, że chce mieć z nim dziecko. Może
zaangażowanie go wcale nie było takim wspaniałym
pomysłem? Jak taki mężczyzna ma jej pomóc w znalezieniu
drugiej połowy?
- I? - ponagliła Anne.
- I nic. Zapomnij o tym. Nie pasujemy do siebie. Dla niego
sama perspektywa założenia rodziny jest przerażająca.
Powiedział, że zacznie się nad tym zastanawiać, jak skończy
trzydzieści pięć lat.
- Ale lubisz go?
- Da się lubić - odparła Lea, choć w głębi duszy uważała,
że Thomas może się bardzo podobać. Nie zamierzała jednak
przyznawać się do tego nawet przed sobą, a już na pewno nie
przed Anne.
- Powiedz coś więcej.
- Jego uśmiech potrafi roztopić największą górę lodową -
oznajmiła nieoczekiwanie Lea i zarumieniła się, gdy tylko
zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała.
- Chcesz powiedzieć, że na jego widok miękną ci kolana i
tak dalej?
Lea skinęła głową.
- Obawiam się, że tak.
RS
65
- Brzmi obiecująco. Jesteś pewna, że w kwestiach
zasadniczych jest niereformowalny?
- Bezwzględnie. Powinnaś zobaczyć jego minę, kiedy
dowiedział się, że chcę mieć dziecko. A przecież nie chodziło
mi o jego dziecko. Sprawa jest beznadziejna.
- Nie zapominaj o tym, że mężczyzni zmieniają zdanie.
Brian początkowo też nie chciał słyszeć o dziecku, a teraz nie
wyobraża sobie życia bez Danny'ego.
- Daj spokój. Thomas to nie Brian. Nawet nie będę
próbowała porównywać.
- Ale pomarzyć można.
Lea udała, że nie słyszy ostatnich słów przyjaciółki, choć
wywołały one rumieńce na jej policzkach.
Trudno było powiedzieć, że marzyła o Thomasie. Raczej o
nim myślała. Jego obraz pojawiał się w jej głowie zazwyczaj
w najmniej odpowiednim momencie.
- Nie szukam seksapilu, urody i czaru. Potrzebuję kogoś
odpowiedzialnego, miłego i stałego w uczuciach.
- Jednym słowem nudnego.
- Jeśli bezpieczeństwo i poczucie stabilności może
zapewnić tylko nudny mężczyzna, to tak.
- Zdarzają się też tacy, którzy mają wymagane przez
ciebie cechy, ale są przy tym przystojni i dowcipni.
- Pokaż mi takiego, a spróbuję szczęścia.
- Pamiętaj o tym, że czasami trzeba trochę podrążyć, aby
doszukać się w facetach odpowiedzialności. Nie zawsze to
jest oczywiste na pierwszy rzut oka, ale czasem warto się
wysilić. Rezultaty mogą przejść najśmielsze oczekiwania.
Lea przez dłuższą chwilę przyglądała się fotografii
czekoladowego węża w książce kucharskiej Anne, po czym
spytała:
- Anne, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że Brian mógłby
cię zostawić?
RS
66
- Nie. Jestem przekonana, że będziemy ze sobą do śmierci.
Dlaczego pytasz?
- Jutro obchodziłabym dwunastą rocznicę poznania Har-
ry'ego. A będę obchodzić pierwszą zerwania.
- Na samą myśl o tym draniu, krew gotuje mi się w żyłach.
Gdyby nie to, że pod stołem bawi się moje dziecko,
powiedziałabym na głos, co o nim myślę.
- Daj spokój, Anne. Ja już o nim zapomniałam. Teraz
patrzę wyłącznie w przyszłość.
- Akurat! Kręci się koło ciebie taki przystojniak, a ty
szukasz faceta po jakichś biurach matrymonialnych.
- Anne! - Lea z trudem powstrzymała chęć walnięcia
przyjaciółki książką kucharską w głowę.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Jakie są
wasze dalsze plany?
- Jedziemy na rozmowę do biura matrymonialnego.
- Naprawdę?
- Tak.
- To powinno być interesujące doświadczenie.
- Wątpię.
- I przedtem już nie spotkasz się z Thomasem? Może
powinniście omówić strategię albo coś w tym stylu.
- Nie. Nie potrzebuję tego.
- Thomas, mówiłam ci, żebyś nie przyjeżdżał. Jesteś taki
zajęty. Mam wyrzuty sumienia, że oderwałam cię od pracy.
Thomas zdjął marynarkę i przewiesił ją przez oparcie
krzesła. Usiadł na sofie i spojrzał na zegarek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]