They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nasze porachunki. Ha!
Jacen poczuł zimny dreszcz, jaki przewędrował wzdłuż kręgosłupa.
Rzeczywiście, pamiętał barczystego zawadiakę, który uwielbiał niszczyć wszystko,
czego dotknął. Tymczasem Norys ciągnął:
- Twój kolega, ten mały śmieciarz Zekk, postanowił przejść na służbę
Drugiego Imperium, ale ty dokonałeś niewłaściwego wyboru. Chciałem tylko,
żebyś wiedział, kto za chwilę zamieni twoją balię w bryłę żużlu.
- No cóż, dobrze, że znalazł trochę czasu, aby z nami pogawędzić - odezwał się
Peckhum. Mimo iż nie przestawał zmagać się ze sterowniczymi dzwigniami, nie
był w stanie manewrować transportowcem w taki sposób, by unikać strzałów
Norysa. Wykorzystywał cały talent, żeby zapobiec wpadnięciu  Piorunochronu
w nie kontrolowany lot nurkowy, który zakończyłby się roztrzaskaniem o
powierzchnię księżyca. - Nie sądzę, by zostało nam dużo czasu, ale jestem pewien,
że ten chłopak nie darowałby sobie do końca życia, gdyby unicestwił mój statek,
zanim powie kilka słów na pożegnanie.
Z silników  Piorunochronu zaczęły się wydobywać kłęby dymu. Na
kontrolnych pulpitach rozjarzyły się następne alarmowe lampki. Tymczasem
pilotowany przez Norysa myśliwiec typu TIE nie przestawał pluć świetlistymi
nitkami. Laserowe błyskawice raz po raz trafiały w powgniatany kadłub, jakby
starały się rozerwać go na strzępy.
Jacen popatrzył na komunikator, ale doszedł do wniosku, że wysyłanie
kolejnego sygnału alarmowego chyba na nic by się nie zdało.
49
Wierzchołki rosnących w dżungli drzew śmigały pod kadłubem
transportowca. Jacen, nie potrafiąc opanować ogarniającej go paniki, rozejrzał
się w prawo i w lewo.
- Chyba to nie jest właściwa chwila, żeby opowiedzieć jakiś dowcip? - zapytał.
Peckhum pokręcił głową.
- Nie bardzo mi teraz do śmiechu, chłopcze - odparł cicho.
50
Rozdział 12
Grube konary i gałęzie drzew rosnących w wilgotnym, cienistym lesie otaczały
Zekka ze wszystkich stron; niemal go przytłaczały. Przypominały mu mroczne
podziemia Coruscant, w których spędził kiedyś tyle czasu. Powoli zaczynał się
czuć jak w domu.
Posługując się repulsorowymi plecakami, Najciemniejszy Rycerz i grupa
Ciemnych Jedi opadli z nieba. Po kilku chwilach odpoczynku, jakie spędzili na
wierzchołkach drzew, utorowali sobie drogę na najniższy poziom. Kiedy pierwsi
wojownicy Brakissa znalezli się na ziemi, rozproszyli się po dżungli, by odnalezć i
otoczyć uciekających uczniów Jedi. Chcieli pokonać przeciwników, których
mistrz Skywalker indoktrynował tak długo, aż przyswoili sobie filozofię życia,
wyznawaną przez Rebeliantów.
Zekk nie bardzo znał się na polityce. Orientował się tylko, kim są jego
przyjaciele i podwładni. Wiedział także, kogo powinien uważać za zdrajcę. Miał
tu na myśli przede wszystkim Jacena i Jainę... a zwłaszcza Jainę. Kiedyś myślał,
że może traktować ją jak przyjaciółkę. Niczego przed nianie ukrywał. Dopiero
pózniej, kiedy Brakiss wszystko mu wyjaśnił, Zekk zrozumiał, co naprawdę myśli
o nim Jaina. Dziewczyna zbyt pochopnie osądziła, że nie dysponuje on żadnym
talentem Jedi i nie może się równać ani z nią, ani z jej szlachetnie urodzonym
braciszkiem, Jacenem. Młodzieniec wykazał jednak, że jest wrażliwy na
oddziaływanie Mocy. Udowodnił, że potrafi się nią posługiwać może nie gorzej niż
którekolwiek z blizniąt.
Mimo to miał nadzieję, że żadne nie zechce stanąć z nim do walki. W
przeciwnym razie musiałby zademonstrować im własną potęgę i udowodnić, że
dochowuje lojalności Drugiemu Imperium. Pamiętał pierwszą poważną próbę,
jaką przeszedł, walcząc z ulubionym uczniem Tamith Kai, Vilasem. Próbę, którą
zarozumiały młody mężczyzna przypłacił życiem.
Uniósł głowę i przekonał się, że jeden z jego Ciemnych Jedi zaplątał się w
gałęzie na wierzchołku jakiegoś drzewa. Przyglądał się, jak jego podwładny
wyciągnął świetlny miecz i machając nim w prawo i w lewo, odciął konary
uniemożliwiające zejście na niższy poziom.
Nagle względną ciszę dżungli zakłócił piekielny skowyt. Nad głowami całej
grupy przeleciała eskadra myśliwców typu TIE, zawzięcie ostrzeliwująca jakieś
naziemne cele. Większość Ciemnych Jedi rozproszyła się i zaczęła przeszukiwać
chaszcze. Zekk przywołał trzech wojowników ciemnej strony, którzy znajdowali
się najbliżej. Wszyscy czterej, z głośnym trzaskiem przedzierając się przez
gąszcze zarośli, zaczęli przeczesywać dziewiczą dżunglę.
Po jakimś czasie dotarli do brzegu szerokiej rzeki, powoli toczącej
brązowozielone wody. Drobne fale pluskały, omywając brzeg i poruszając
łodygami częściowo zanurzonych paproci. W dole rzeki, trochę bliżej ruin
wysokiej świątyni Massassów, unosiła się szturmowa platforma, dowodzona przez
złowrogą Siostrę Nocy.
Zekk przystanął na brzegu rzeki obok trójki podkomendnych. Ciemni Jedi
wymienili spojrzenia i wymownie popatrzyli w niebo. Dobrze wiedząc, o czym
myślą, Najciemniejszy Rycerz kiwnął głową.
51
- Tak - powiedział. - Wywołajmy burzę. Spowodujmy, że zerwie się wichura,
która powali wszystkie drzewa i wykurzy z kryjówek tych tchórzliwych Jedi.
Zerknął na bezchmurne błękitne niebo, po czym zajrzał w otchłań własnego
serca. Znalazł drzemiący w nim cień gniewu, odzwierciedlającego cały ból i
wszystkie upokorzenia i krzywdy, jakich doznał w życiu. Wiedział, jak
posługiwać się gniewem, aby stał się jego narzędziem albo bronią. Zaczął się
skupiać i ściągać ku sobie masy powietrza. Wyczuł, że stojący za jego plecami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl