[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chude nogi z trudem go unosiły i zwalił się w kąt westybulu na zimne kafelki cuchnące
trądem. Serce burczało mu między żebrami i wstrząsało nim brutalnie i nieregularnie.
III
Malizna powiedział szef. Spoglądał na zawartość torby. Asystent stojąc przy stole
czekał.
Zniszczył je pan dodał szef. Ząbkowanie tego jest całkiem zniszczone.
Bo siatka jest za stara powiedział asystent. Jeśli pan chce, żebym mu nałapał
znaczków młodych i w dobrym stanie, musi mi pan kupić nową siatkę.
A kto ją niszczy? zapytał szef. Pan czy ja? Asystent nic nie odpowiedział.
Przypieczona ręka
sprawiała mu ból.
Proszę odpowiedzieć rzekł szef. Pan czy ja?
Ja dla pana odpowiedział asystent.
Ja pana nie zmuszam rzekł szef. Skoro ma pan pretensje do zarabiania pięćdziesięciu
franków dziennie, musi pan je w jakiś sposób uzasadnić.
Minus trzydzieści franków za bilet... powiedział asystent.
Jaki bilet? Opłacam panu przejazd tam i z powrotem.
Fałszywymi biletami.
A, to trzeba uważać.
A niby w jaki sposób miałbym to zauważyć?
To nic trudnego powiedział szef. Są bez wątpienia fałszywe te, które zrobiono z
falistego kartonu. Bilety normalne są drewniane.
Dobrze powiedział asystent. Pan mi zwróci moje trzydzieści franków.
Nie. Wszystkie te znaczki są w złym stanie.
To nieprawda sprzeciwił się asystent. Dwie godziny zajęło mi wyłowienie ich i
musiałem jeszcze wyrąbać przerębel. Zachowałem wszelkie środki ostrożności i na
sześćdziesiąt tylko dwa są zniszczone.
Ale nie takie chciałem powiedział szef. Chcę dwieście sztuk Gujany 1855. I do
niczego nie jest mi potrzebna seria z Zanzibaru, którą złapał pan już wczoraj.
Biorę co znajdę rzekł asystent. Zwłaszcza używając takiej siatki. A poza tym to nie
sezon na Gujany. A Zanzibary może sobie pan wymienić.
W tym roku wszyscy je mają powiedział szef. Już nic nie są warte.
A zmoczone nogi, kopiąca furtka i gałka przy drzwiach... wybuchnął nagle asystent.
Jego mizerna, pożółkła twarz pokryła się zmarszczkami i wyglądał jakby był gotów rozpłakać
się.
To pana zahartuje powiedział szef. A co ja niby mam tu robić? Ja się nudzę.
Niech pan idzie szukać znaczków rzucił asystent. Udało mu się powstrzymać za cenę
olbrzymiego
wysiłku.
Panu za to płacę powiedział szef. Pan jesteś złodziej. Kradnie pan pieniądze, które
pan zarabia.
Asystent, pełnym znużenia ruchem, przetarł czoło wyświechtanym rękawem. Głowę miał
jasną jak dzwon. Stolik uchylił się przed nim lekko, więc musiał poszukać jakiegoś innego
punktu wsparcia. Lecz kominek również się wywinął i asystent padł jak długi.
Wstawaj pan powiedział szef. Tylko nie na moim dywanie...
Chciałbym zjeść kolację rzekł asystent.
Kiedy indziej, jak przyjdzie pan wcześniej odparł szef. Wstawaj pan. Nie chcę pana
widzieć na moim dywanie. Wstawaj pan do wszystkich diabłów!
Głos drżał mu z wściekłości, a węzlaste dłonie bębniły o biurko.
Asystent wykonał straszny wysiłek i udało mu się uklęknąć. Bolał go brzuch, a z ręki płynęła
posoka i krew. Owinął ją brudną chusteczką do nosa.
Szef dokonał szybkiego wyboru i rzucił mu trzema znaczkami w twarz. Przywarły do jego
policzka z cichym odgłosem przyssawki.
Odniesie je pan tam, skąd je pan przyniósł powiedział.
Wyrzucał z siebie sylaby w taki sposób, by nabrały kształtu ostrych strzał.
Asystent płakał. Miękkie włosy spadały mu na czoło, a znaczki znaczyły lewy policzek.
Ciężko wstał.
Powtarzam po raz ostatni powiedział szef nie chcę żadnych znaczków w złym
stanie. I nie opowiadaj mi tu pan historii o siatce.
Dobrze, proszę pana odrzekł asystent.
Oto pańskie pięćdziesiąt franków powiedział szef.
Wyciągnął banknot z kieszeni, napluł nań, przedarł na pół i rzucił na ziemię.
Asystent pochylił się z trudem. Jego kolana trzasnęły, wydając dzwięki suche i krótkie.
Ma pan brudną koszulę powiedział szef dzisiejszej nocy będzie pan spał na
zewnątrz.
Asystent podniósł banknot i wyszedł z pomieszczenia. Wiatr wiał w najlepsze i trzepotał
falistą szybą o kratkę z kutego żelaza przy drzwiach prowadzących do westybulu. Asystent
zamknął drzwi od gabinetu nie omieszkawszy obrzucić ostatnim spojrzeniem postaci szefa.
Ten zaś, pochylony nad albumem ze znaczkami z Zanzibaru, uzbrojony w dużą, żółtą lupę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]