They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyłączając tych ze sterowni.
Kiedy podano, że lądowanie nastąpi w południe czasu pokładowego, Max pospieszył do
centrali dowodzenia, aby być obecny przy tym niezwykłym wydarzeniu - uważał to za samo przez się
zrozumiałe i naturalne. Na jego widok Simes zrobił kwaśną minę, ale nic nie powiedział. Powód był
oczywisty - obecność kapitana Blaine'a.
Kiedy Max spojrzał na dowódcę, nie mógł zapanować nad nagłym wzruszeniem, które nim
owładnęło - Blaine nie był już młody, lecz w tej chwili wyglądał o piętnaście lat starzej, niż w
czasie tranzycji. Podczas trwania całego manewru wymówił tylko kilka słów. Tuż przed wybiciem
południa Simes spojrzał na zegarek, po czym popatrzył na kapitana. Starzec podniósł głowę i
wyszeptał jakby w gorączce.
- Proszę schodzić do lądowania, sir.
Statek Flotylli Wojennej na ogół wysyłał najpierw sondę, która badała warunki, panujące na
nieznanej planecie, ponieważ jednak "Azgard" był jednostką handlową, przeznaczoną głównie do
lądowania w portach, nie dysponowali tego rodzaju wyposażeniem. Całą operację musieli
przeprowadzić "po omacku", jedynie z pomocą radaru i wcześniej wykonanych fotografii. Na ich
podstawie wybrali łagodną dolinę, wokół której rozciągały się gęste, rozległe lasy - ten typ
roślinności przeważał na całej planecie, tak, że nie mieli zbyt wielkiego wyboru. Simes mocno
chwycił stery. Ciągle wpatrywał się w ekran, przekazujący teren widziany radarem. Obok leżały
fotografie z naturalnymi obrazami planety do porównania.
Przejście przez atmosferę niewiele odbiegało od warunków ziemskich: czerń usianego
gwiazdami nieba przygasła, rozmyła się, przeszła w głęboką purpurę a pózniej błękit.
Nie odczuwali przeciążenia, gdyż chroniły ich urządzenia amortyzacyjne statku. Kiedy osiedli na
ziemi, nie usłyszeli nawet najmniejszego odgłosu. Wszystko przebiegało w idealnej ciszy. Simes
zdjął ręce ze sterów i nachylił się nad mikrofonem.
- Maszynownia! Włączyć urządzenia pomocnicze. Procedura lądowania numer 1. Spojrzał na
kapitana.
- Lądowanie zakończone, sir. Blaine ledwo poruszał wargami.
- Bardzo dobrze, mr. Simea.
Wstał i ciężkim krokiem ruszył w stronę 'wyjścia. Gdy już opuścił sterownię, astronauta zwrócił
się do Lundy'ego.
- Pan przejmie wachtę. Pozostałych wzywam do wyjścia. Max wyszedł razem z Kelly'eyem.
Kiedy doszli do pokładu D, Jones mruknął pod nosem.
- Lądowanie było istotnie możliwe, muszę to przyznać.
- Dziękuję - odwzajemnił się rachmistrz.
- Liczył pan na to?
- Tego nie powiedziałem.
- Rozumiem.
Max miał uczucie, że ciężar jego ciała przez moment był jakby nieustalony. Po chwili wyraznie
stracił na wadze.
- Właśnie wyłączyli sztuczną grawitację ... Dopiero teraz możemy z czystym sumieniem
powiedzieć, że wpadliśmy jak śliwka w kompot. Chciał zaprosić Kelly'eya na kawę, gdy z głośników
popłynęły słowa komunikatu.
- Do załogi i pasażerów! Proszę przejść do jadalni. Ważna wiadomość! Ci, którzy pełnią służbę,
słuchają przez radiowęzeł.
- Co znowu? ... - zdziwił się Max.
- Zaraz zobaczymy.
W salonie zastali wszystkich pasażerów i większość personelu. Było głośno, a kiedy weszli,
podniósł się jeszcze większy gwar. Max spojrzał w stronę drzwi: po raz pierwszy od wielu dni w
niesie pokazał się kapitan. Blaine'owi torował drogę Bennett. Dowódca przebił się przez ciżbę i
podszedł do stołu. Pierwszy oficer rzucił pytające spojrzenie, a gdy kapitan skinął głową, uniósł
rękę.
- Proszę o ciszę! Gdy rozmowy ucichły, ciągnął dalej.
- Zebrałem państwa, gdyż kapitan Blaine ma dla nas wszystkich ważne nowiny. Dziękuję.
Zadowolił się tym krótkim wstępem, po czym z respektem ustąpił miejsca Blaine'owi, który
powstał, rozejrzał się niepewnie i podniósł głowę.
- Panowie ... - przemówił trudnym do określenia głosem: była w nim i siła i słabość zarazem.
... Panowie, drodzy goście, przyjaciele ...
Już po pierwszych słowach zapanowała śmiertelna cisza. Choć Max stał daleko, pod samą
ścianą, mógł usłyszeć ciężki oddech mówcy.
- ... Zebrałem was tutaj ... zebrałem państwa, aby ... Głos uwiązł mu w gardle.
Przez chwilę rozglądał się bezradnie - najwyrazniej nie mógł wydobyć ani słowa więcej. Ludzi
powoli ogarniał niepokój. Mimo to kapitan zebrał się w sobie. Powróciła cisza.
- Mam państwu coś do powiedzenia.
Przerwa, która teraz nastąpiła, trwała dłużej, niż ta pierwsza. Kiedy znowu zaczął mówić, jego
głos był już tylko nieśmiałym szeptem.
- Przykro mi. Niech Bóg ma nas w opiece. Odwrócił się i poszedł w stronę drzwi.
Także tym razem Bennett zaczął torować mu drogę. W śmiertelnej ciszy słychać było tylko silny
głos stewarda
- Miejsce dla kapitana ... Miejsce dla kapitana.
likt nie przemówił ani słowa, aż do chwili, gdy Blaine wyszedł. Tylko jakaś kobieta zaczęła
cicho szlochać.
Póżniej do akcji włączył się mr. Walthers.
- Proszę zostać na miejscach. Jego ostry, mocny głos rozmył ponure wrażenie wystąpienia
dowódcy.
- Chyba nadszedł już czas, abyśmy jasno i bez niedomówień porozmawiali o naszej sytuacji. Jak
państwo widzicie, planeta, na której przed chwilą wylądowaliśmy, niezwykle przypomina Ziemię.
Trzeba jeszcze przeprowadzić kilka ekspertyz, żeby uzyskać pewność co do składu chemicznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl