[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 98 -
S
R
- Skąd wiedziałaś, że postanowiłem zostać w Londynie?
- Od Claire. Pamiętasz ją? - Postanowienie, że będzie walczyć o
mężczyznę, którego kocha - to jedno, ale sprawa wygląda inaczej, gdy facet o
którego chodzi, tego nie chce. Prawdę mówiąc, marzy tylko, by go zostawiono
w spokoju.
- To znaczy, że pytałaś ją o mnie?
- Nie! Po prostu wspomniała o tym przelotnie. Byłam ciekawa, dlaczego
postanowiłeś zostać.
- Bo pomyślałaś sobie, że specjalnie wybrałem się do Londynu za tobą?
- Nigdy tak nie myślałam! W każdym razie... Pójdę sobie.
Odwróciła się i skierowała ku drzwiom. Uświadomiła sobie, że gdyby
usiadła spokojnie i przemyślała swój szalony pomysł, zamiast reagować pod
wpływem impulsu, mogłaby przewidzieć rozwój sytuacji. Odprawiła go, a on
nie zamierzał zapomnieć i przebaczyć.
- Pomyślałem, że moglibyśmy na jakiś czas rozszerzyć naszą działalność.
- Rafael przerwał jej bieg w kierunku drzwi. - Wydaje się, że rynek londyński
łatwiej kontrolować niż amerykański, łatwiej wprowadzać innowacje, i stąd ta
decyzja. - Chciał, żeby to było dla niej całkowicie jasne, choć wszystko to sobie
wymyślił.
- Dobrze - powiedziała wymijająco, jak zwykle tracąc zainteresowanie,
gdy rozmowa schodziła na finanse.
- Tak. Elizabeth też tak uważa...
- Elizabeth? - Uporządkowała myśli i starała się mówić tak, jakby nic ją to
nie obchodziło. - Kim jest Elizabeth?
- Kobietą, z którą się spotykam. - Nie mógł nic poradzić na to, że reakcja
Amy sprawiła mu przyjemność. - Poznałem ją w Nowym Jorku. Chodziłem z
nią przez jakiś czas, potem uznaliśmy, że nam obojgu przyda się przerwa.
- I wtedy mnie spotkałeś?
- Tak.
- 99 -
S
R
- A teraz czas wrócić do byłej... - Obudził się w niej bojowy duch.
Przypomniała sobie, że przyszła tu po to, aby spróbować go odzyskać, bo bez
niego jej życie jest puste. Pokiwała z powagą głową i podeszła do krzesła.
- Co znaczy to skinięcie? - spytał podejrzliwie.
- Mogę cię namówić na drinka? Albo na posiłek? O ile jeszcze nie jadłeś.
Zamierzał popracować jeszcze z godzinkę, choć miał poczucie winy, że
Elizabeth siedzi sama dziś wieczór. Jednak Amy zjawiła się tu z jakiegoś
powodu i nie potrafił opanować ciekawości. Wstał i skinął głową.
- Prawdę mówiąc, już miałem wyjść. Wypijmy po drinku przez wzgląd na
dawne czasy.
- Więc to bardzo wygodnie, mieć tu swoją dziewczynę - powiedziała, gdy
tylko znalezli się w windzie. - Chociaż wydaje mi się trochę dziwne, że mnie
odszukałeś i zaprosiłeś do domu, kiedy podobno myślałeś o powrocie do niej.
Dlaczego to zrobiłeś?
- Może wyświadczyłaś mi przysługę i zrozumiałem, że dobry seks to
jedno, a długotrwała przyjazń to coś zupełnie innego. I przynajmniej w moim
przypadku w grę wchodzi tylko kobieta, która nie wrzeszczy przez większość
czasu.
Odetchnęła głęboko i postanowiła trzymać język za zębami, choć miała
ochotę krzyczeć.
Zmierzali teraz w kierunku winiarni odwiedzanej przez ludzi pracujących
w City. Rafael zerknął na zegarek i wiedział, że nie powinien tego robić.
Powinien wracać do domu, gdzie bez wątpienia czekała na niego
cierpliwie Elizabeth.
- Masz ochotę na kieliszek wina?
- Tak. - Patrzyła, jak podchodzi do baru. - No więc - powiedziała, gdy
wręczył jej kieliszek. - Jaka ona jest?
- 100 -
S
R
- Elizabeth? Dlaczego to cię interesuje? To dlatego zjawiłaś się u mnie
nieoczekiwanie? %7łeby dowiedzieć się, czy nadal tu jestem i czy się z kimś
spotykam? - Spojrzał na nią czujnie.
- No dobra. Przyznaję się. Kilka dni temu zobaczyłam twoje zdjęcie w
gazecie. Z wysoką brunetką.
- Elizabeth jest... zachwycającą, niezależną kobietą, robiącą karierę
prawniczą. Adwokatką, ale jeszcze przed czterdziestką zostanie sędzią.
- Dlaczego z nią zerwałeś?
Wzruszył ramionami.
Miał wystarczająco dobry powód, by zmilczeć. To nie była jej sprawa.
Choć przyznawał w duchu, że przyjście do jego biura wymagało nie lada
odwagi, zwłaszcza że musiała wiedzieć, iż nie czeka jej miłe powitanie. Do tego
nie ukrywała, że chce, aby do niej wrócił.
- Potrzebowaliśmy krótkiego odpoczynku od siebie. Oboje żyjemy na
wysokich obrotach i przywykliśmy do widywania się w biegu. Taki związek nie
miałby szans. - Spojrzał na zmierzwione jasne włosy Amy, jej ładniutką,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]