[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grób zbliżał się do niej, wiedziała już, że na nic jej starania,
żeby się przeciwstawić losowi.
Książę bez słowa otoczył ją ramieniem i prowadził
pomiędzy grobami, a potem ścieżką do bramy cmentarnej i do
stojącego przed nią powozu. Pomógł jej wejść do środka i gdy
lokaj otulał jej kolana pledem, zapytał:
- Gdzie mieszkasz?
Przez chwilę odebrało jej mowę, potem drżącym głosem
powiedziała:
- Przy ulicy Wellingtona dwadzieścia.
Lokaj zamknął drzwiczki i po chwili ruszyli. Serce
Laurencji biło jak młotem, a głos z trudem wydobywał się z
gardła. Nie była w stanie nawet spojrzeć na księcia. Złożyła na
kolanach ręce obciągnięte czarnymi rękawiczkami i patrzyła
przed siebie, myśląc tylko o tym, że on jest obok. Nie liczyło
się nic innego, nawet to, że w jego oczach jest oszustką.
Nawet nie mogłabym mu zwrócić tych pieniędzy" -
pomyślała.
Powóz zatrzymał się przed jej domem, a ona czuła, że siły
ją opuściły. Książę pomógł jej wysiąść. Poczęła szukać klucza
w torebce. Książę wziął go z jej rąk i otworzył drzwi. Kiedy
przez maleńki przedpokój weszli do saloniku, Laurencja
zastanawiała się, jakie wrażenie robi na nim to skromne
otoczenie. Gdy doszła na środek pokoju, spojrzała mu prosto
w twarz. Nagle milczenie prysło i odezwała się drżącym
głosem:
- Wybacz mi, proszę - błagała. - Nie chciałam cię
oszukiwać. Przysięgam, że nie wiedziałam, że Katie King nie
poślubiła twego stryja.
Odetchnęła głęboko, zanim mogła mówić dalej.
- Potrzebne mi były pieniądze na operację dla ojca i Katie
King, lecz sądziłam, że Katie poślubiła twojego stryja. Nie
myślałam wówczas o niczym tylko o ratowaniu życia ojcu.
Azy napłynęły jej do oczu, nie mogła zatem widzieć
wyrazu twarzy księcia, lecz była pewna jego potępienia.
- Jak się nazywasz? - zapytał spokojnie.
- Laurencja Braintree. Mój ojciec jest autorem książek z
dziedziny historii średniowiecznej, zwłaszcza dotyczących
króla Artura. Dlatego znam tyle związanych z nim legend.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że twoim ojcem jest profesor
Braintree, słynny mediewista?
- Tak. Czy słyszałeś o nim?
- Oczywiście. W bibliotece mam wiele jego książek -
rzekł.
- Może więc zrozumiesz, czemu zachowałam się w tak
niezwykły sposób - powiedziała. - Papa był umierający i
jedyną jego szansą była operacja u doktora Curtisa, która
miała kosztować dwieście funtów. Była to dla mnie suma
niemożliwa do zdobycia i kiedy pan Carrington...
- Co cię łączy z tym człowiekiem? - przerwał jej książę.
- Katie King i mój ojciec leczyli się u jednego doktora.
Pan Carrington przyszedł do mnie z propozycją, że ponieważ
Katie poślubiła potajemnie twojego stryja, możemy zdobyć
pieniądze na operację dla niej i dla mojego ojca.
- Potrzebowałaś zatem tylko czterystu funtów - odezwał
się książę - czemu więc prosiłaś o osiemset?
- Te pieniądze pożyczyliśmy od lichwiarza Izaaka
Levy'ego, który zażądał od nas drugie tyle w zamian za
pożyczkę. Tak mi przykro z powodu tego, co zaszło!
Azy bez przerwy toczyły się po jej policzkach.
- A więc twojego ojca operowano, kiedy byłaś w zamku -
mówił książę jakby do siebie. - A Katie King nie przeżyła
operacji.
- Doktor Curtis powiedział, że jej stan był cięższy niż stan
mojego ojca - wyjaśniła.
- Czy twój ojciec wyzdrowieje?
- Całkowicie! Za dziesięć dni wraca do domu.
- A w tym czasie będziesz tu sama?
- Dam sobie radę.
- Czy myślałaś o zamku, odkąd ode mnie uciekłaś?
- Oczywiście, że myślałam.
- I to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- Wszystko.
- Czy myślałaś też o mnie?
Zdawało jej się, jakby przysunął się bliżej, a w jego glosie
dosłyszała dziwną nutę.
- Wybacz mi, proszę. Wiem, że postąpiłam
niewłaściwie...
- Nie o to cię pytałem - nalegał. Opanowało ją drżenie i
rzekła szybko:
- Oczywiście, że o tobie myślałam. Wiedziałam, że
będziesz na mnie zły... musiałam zniknąć... nie miałam innego
wyjścia.
- Czemu nie miałaś innego wyjścia?
Zapadło milczenie. Nie chciała odpowiedzieć na to
pytanie, lecz wiedziała, że książę czeka, więc wyszeptała:
- Ponieważ... nie mogłam zgodzić się na twoją...
propozycję. To by zniszczyło naszą miłość.
- Naszą miłość? - zapytał. - A więc ty mnie kochasz?
- Oczywiście, że cię kocham! - odrzekła. - Kocham cię od
chwili, kiedy cię ujrzałam! Lecz nie mogłam pozwolić,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]