[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomóc, czy po prostu mnie tu zostawił. Może zasnął wcześniej ode mnie? Może mnie nie
zauważył? Tak czy siak, czuję się obolała od spania na podłodze.
Tyler zwykle budzi się przede mną, ale nie dziś. Postanawiam więc, że chociaż raz
zamienimy się rolami. Dziś to ja obudzę jego. Dziś to ja przyniosę mu kawę.
Lawiruję między kanapami, przechodzę obok Snake a i Alexa i kładę rękę na klamce drzwi
do pokoju Tylera. Otwierają się z cichym szczęknięciem. Pomieszczenie pogrążone jest
w ciemności, którą rozprasza jedynie światło z pokoju gościnnego. Jest tu niemiłosiernie gorąco
i duszno.
Tylerze? Głos mam cichy, łagodny. Mrużąc powieki, spoglądam na łóżko i czekam, aż
opuchnięte oczy przyzwyczają się do światła. Widzę pod kołdrą kontur jego ciała. Nie rusza się.
Tylerze powtarzam, tym razem nieco głośniej. Zbudz się.
Porusza się, przewraca na drugi bok i patrzy na mnie. Kryje twarz w poduszkach i mruczy:
Która godzina?
Nie mam pojęcia odpowiadam. Kawy? dodaję szeptem i bez zastanowienia zapalam
światło. W pokoju robi się tak jasno, że Tyler jęczy i narzuca kołdrę na głowę.
Do diabła, Eden mruczy.
Cholera, przepraszam. Mam zamiar zgasić światło, ale w tej samej chwili słyszę ciche
Mmm . Zamieram. Chyba mi się przesłyszało. Głos jest zbyt wysoki, żeby należał do Tylera.
Pościel się rusza. Ale Tyler leży nieruchomo. Unoszę brwi i gdy mój skacowany mózg
powoli składa do kupy wszystkie elementy układanki, spod kołdry wyłania się Emily. Jej oczy
napotykają mój wzrok i nagle wydaje się w pełni rozbudzona. Obie zastygamy w bezruchu. Nie
jestem pewna, dlaczego tak bardzo dziwi mnie jej obecność tu, obok Tylera, gapiącej się na mnie
i niemającej na sobie nic poza czarnym koronkowym stanikiem. Emily wydaje stłumiony krzyk,
chwyta brzeg kołdry, podciąga ją pod brodę i zerka na Tylera. On także siedzi na łóżku.
Czuję, jak moje ciało drętwieje. Mogę jedynie pokręcić głową i cofnąć się w stronę drzwi.
Wiedziałam.
Eden mówi Tyler. Odrzuca kołdrę i zrywa się na równe nogi. Wciąż ma na sobie dżinsy,
które wiszą mu na biodrach, odsłaniając elastyczną gumę od bokserek, opinającą mięśnie
podbrzusza. W innych okolicznościach gapiłabym się na nie błyszczącymi oczami. Teraz jednak
jestem zbyt zraniona, żeby zwracać na nie uwagę.
Nic nie mów szepczę. Odpycham go od siebie, obracam się na pięcie i wychodzę
z pokoju. Czuję, że za mną idzie, co jeszcze bardziej mnie rozjusza. Zatrzymuję się więc na środku
salonu, odwracam się i spoglądam na niego. Tylko przyjaciele?
To nie jest tak, jak myślisz tłumaczy. Kładzie mi ręce na ramionach i wpatruje się we
mnie. Oczy ma wielkie jak spodki.
Nie, Tylerze. Próbuję go odepchnąć, ale mnie nie puszcza. Wiedziałam. Wiedziałam,
że chodzi o coś więcej, i teraz czuję się jak idiotka, bo uwierzyłam, kiedy mówiłeś, że jest inaczej.
Głos mi się łamie i sama nie wiem, czy jestem rozczarowana, zła, czy może jedno i drugie. Chyba
i jedno, i drugie. Rozczarowana, bo rzeczywiście jest inna dziewczyna, a zła, bo mnie okłamał.
Co tak naprawdę wczoraj robiliście? Obściskiwaliście się w twoim samochodzie?
Eden cedzi przez zaciśnięte zęby. Bierze głęboki oddech i mruży oczy. Jesteśmy.
Tylko. Przyjaciółmi. Wypuszcza powietrze i zdejmuje ręce z moich ramion. Po prostu
zasnęliśmy. Nic więcej.
Mam ochotę się roześmiać. Czy on naprawdę myśli, że jestem aż tak naiwna? Tak głupia?
Robię kolejny krok do tyłu.
I dlatego jest półnaga? rzucam pogardliwie. Mój głos ocieka jadem; gdybym nie była
taka wściekła, może bym się rozpłakała. Pięknie, Tylerze.
W pokoju było gorąco jak diabli warczy i po raz pierwszy od bardzo dawna widzę
w jego oczach błysk. Ostatnio nauczył się trzymać nerwy na wodzy. Aż do tej chwili mu się to
udawało.
Nie wierzę ci szepczę.
Co jest, ludzie? jęczy nagle Snake. Głos ma zachrypnięty i oboje z Tylerem
jednocześnie odwracamy wzrok. Snake patrzy na nas spode łba; powieki ma ciężkie.
Zerkam na Tylera, który kręci głową, nie wiem, czy na mnie, czy na Snake a, i wyraznie
niezadowolony kieruje się w stronę drzwi. Nawet się nie kłopocze, żeby wrócić i włożyć koszulkę.
Dokąd się wybierasz, do cholery? krzyczę za nim poirytowana. Jak śmie tak po prostu
odchodzić? Zupełnie jakby przyznawał się do winy. Sytuacja nie została wyjaśniona, a ja jestem
jeszcze bardziej wkurzona niż chwilę temu.
Na dach! warczy na mnie i zatrzaskuje za sobą drzwi. Patrzę na nie z niedowierzaniem.
Jezu Chryste rzuca Snake. Co z wami? Wstaje z kanapy, patrzy na mnie wściekłym
wzrokiem, jakby to wszystko była moja wina, i wlecze się do kuchni. Zatacza się lekko i całkiem
możliwe, że nadal jest pijany. Tymczasem Alex, mimo całego zamieszania, ani drgnie. Zpi jak
zabity.
Tyler to kłamca. To wszystko bąkam pod nosem. Snake, patrząc na mnie, podchodzi do
ekspresu. Mruży oczy i przygląda mi się ciekawie, jakby liczył, że wtajemniczę go w szczegóły.
Niestety, nie mam takiego zamiaru. Snake mówię proszę, proszę, zrób mi kawy, zanim umrę.
Eden?
Zerkam w kierunku, z którego dobiega głos Emily. Ona sama stoi w drzwiach do pokoju
Tylera, tyle że zdążyła się już ubrać. W ubrania Tylera. W koszulkę, którą miał na sobie ubiegłego
wieczoru. Ten widok wkurza mnie jeszcze bardziej.
Co? Splatam ramiona, na mojej małej czarnej, która nie wygląda już tak elegancko jak
wczoraj.
Emily dotyka końcówek włosów i nawija je na palce.
Mogę z tobą porozmawiać? Jest wyraznie zawstydzona i głos jej drży. Wcale jej jednak
nie współczuję. Wręcz przeciwnie, w moich oczach wygląda na jeszcze bardziej winną.
Sądzę, że cokolwiek byś powiedziała, i tak cię to nie usprawiedliwi stwierdzam głośno
i stanowczo, żeby zakodowała, że daleko mi do radości. Gdzieś w tle słyszę ekspres do kawy i mam
świadomość, że Snake obserwuje całą sytuację; tymczasem ja bym wolała, żeby się nie mieszał.
Zaciskam usta w wąską kreskę. Ale dobrze dodaję.
Ze splecionymi ramionami maszeruję z powrotem do pokoju Tylera i przeciskając się obok
Emily, ocieram się o nią. Na szczęście ma na tyle zdrowego rozsądku, żeby zamknąć drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]