[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzruszeniu. Bo oto po złych, niespokojnych dniach odnalazł ją znowu w miejscu tym samym,
nie zmienioną. Sam od jej strony stawał się znowu sobą. Uczuł ulgę. Zbliżył się do Elżbiety i
objął ją. Pocałowała go i odsunęła się z roztargnieniem. Miała mu tyle do powiedzenia. Przed
samym jego przyjściem myślała, że zawsze rzeczy najważniejsze stawały się poza nią, obok,
że zawsze była od nich odgrodzona. Dopiero on, Zenon, sprawił, że to najważniejsze jest tutaj,
że ją ogarnia, że wciąga ją wewnątrz życia. Miała mu to powiedzieć, ale podano kolację.
Przy stole Zenon mówił o tym, co widział w Pieszni, o tych ludziach. Potem o redakcji i
jakichś drobnych niesmakach. Tego wszystkiego mogła słuchać pani Kolichowska.
- Kto właściwie jest ten Chąśba? - spytał Elżbiety, lekko się krzywiąc.
Elżbieta wyjaśniła dość pobieżnie, kim jest Chąśbd. Mówiła to zresztą, co Zenon i tak już
wiedział.
- A dlaczego się pytasz?
Nie odpowiedział. Wyszli na taras, potem do ogrodu. Było duszno, liście wisiały nieruchomo
w ciemniejącym powietrzu. Na końcu alejki usiadł na ławce, przyciągając ją za ręce.
- Chodz do mnie.
Przez chwilę siedziała na jego kolanach, skrępowana tym, niezręczna. Gdy tylko było można,
zesunęła się i usiadła na ławce obok. Aawka była z przerywanych deseczek, wgięta, wygodna
jak kanapa.
Siedząc przytuliła się do jego ramienia, dopiero tak szczęśliwa i bezpieczna.
Milczeli. Zza parkanu dochodziły nawoływania, okrzyki dzieci, głosy małego miasta. Słychać
było życie zacichające, układające się do snu.
Głaskał jej rękę i Elżbieta znowu uczuła, że dzieje się to najważniejsze, że środek życia jest tu,
gdzie oni. Ale drobna rzecz wystarczyła, żeby to zmącić. %7łycie cudze, opływające ich
zewsząd, ruch, człowiek, słowo. Nawet niechciana myśl.
Tym razem były to kroki od strony tarasu. Elżbieta chciała zerwać. Zenon przytrzymał jej
rękę.
- Nie bój się, nie bądz taka niespokojna. Nawet jeżeli zobaczą - to cóż?
Z głębi alei nadchodziła Ewcia, żeby wezwać Elżbietę do pani Kolichowskiej. Elżbieta
podniosła się i poszła tam, łowiąc na próżno odlatujące strzępki tej niewymownej
szczęśliwości. Jak przewidywała, me szło o nic ważnego. Pani Kolichowska powiedziała
Elżbiecie, żeby nie siedziała długo wieczorem w ogrodzie.
- Jest wilgotno, możesz się przeziębić.
- Jest ciepło - odpowiedziała Elżbieta ściszając głos. Było widoczne, że pani Cecylia mówi
nie o tym, co ją w istocie niepokoi. Ani słowem nie wspomniała o Zenonie, jak gdyby nie
wiedziała, że dotąd nie odszedł. Jej niechęć do niego i do ich sprawy była widoczna i nie dała
o sobie zapomnieć.
Pani Cecylia nadmieniła jeszcze, że dziewczyna, która mieszka u Gołąbskich, jest dotąd nie
zameldowana.
- Ty o tym nie myślisz, a ja będę płacić karę.
Wróciwszy zastała Zenona stojącego przy tarasie w ciemności. Usiedli tutaj. Elżbieta powoli
otrząsała się od natrętnych słów, od brzmienia głosu ciotki. Powrót do szczęścia był trudny i
wymagał wysiłku. Siedzieli teraz na dwóch plecionych fotelach, tuż przy sobie, choć nie tak
blisko jak przed chwilą w ogrodzie. Zrobiło się ciemniej, widoczne światło w sypialni pani
Kolichowskiej zgasło. Znów było dobrze. Gdy milczał, wyciągnęła do niego rękę, myśląc, że
to dzięki memu jest teraz wewnątrz życia. Zacisnęła lekko palce wokół jego dużej dłoni.
Wtedy poruszył się niespokojnie i nagle powiedział, że to z Justyną nie jest jeszcze skończone.
- Nie jest skończone - powtórzyła powoli Elżbieta. - Nie jest skończone. To znaczy, co?
- SamJae_w_tym męczę. I że ty nie wiesz. Nie mogę tego dłużej znieść
- Ale co? - cicho powtórzyła. - Co? - i skuliła się, jakby jej było zimno. Chciała wyjąć rękę z
jego dłoni, ale nie dał jej tego zrobić.
- Przyszła do mnie do hotelu - mówił prędko. - To było po śmierci jej matki. Nie mogłem jej
przecie odpędzić, gdy płakała.
- Poczekaj - przerwała z namysłem. - To było kiedy? Zenon się zawahał.
- Zaraz po przyjezdzie.
- Tego samego dnia?
- Zaraz rano.
- Rano? Zanim mnie zobaczyłeś?
- Tak.
- Zanim do mnie zatelefonowałeś, żeś przyjechał?
- Nie. Telefonowałem przed wyjściem z hotelu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]