[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wydawało mi się, że mężczyzni wolą długie. Ciekawe. Zcięła włosy, bo
miała długie, gdy zaręczyła się z Colinem? Ale on z jej oczu wyczytał, że nie na-
leży tego tematu drążyć.
- Z taką fryzurą wyglądasz słodko. Jak Dzwoneczek.
- Jak Dzwoneczek? - Zamrugała. - A ty jak Kapitan Hak czy Piotruś Pan?
Pocałował ją w czubek nosa.
- Marzy ci się pirat?
- Możliwe - mruknęła z chytrym uśmiechem.
- Umiem przechadzać się jak paw i prawidłowo wymówić r". Problem może
być z nakryciem głowy.
R
L
T
- Szkoda, ale na wszelki wypadek powiem ci, że miałam na myśli kapitana
Sparrowa, a nie Kapitana Haka.
Parsknął śmiechem.
- Z tym nie będzie najmniejszego kłopotu! Dasz mi swoją kredkę do powiek,
a chustę na głowie możesz sobie wyobrazić.
- I zapuścisz włosy, tak?
- Podobają ci się faceci z długimi włosami? - To go zaskoczyło, bo wyobrażał
sobie, że Amy woli schludnych mężczyzn w garniturach.
- Idolami mojej młodości były gwiazdy rocka - wyjaśniła.
- Nie mów, że operowałaś przy takiej muzyce.
- Nie. W sali zawsze towarzyszył mi Corelli. Jego muzyka uspokaja. Za to
rock jest dobry, kiedy pózniej zaczyna się kołowrót.
- Opowiedz mi, jak odpoczywają neurochirurdzy. In-, tensywnie ćwiczą?
Przytaknęła.
- Poza tym od czasu do czasu gram w sąuasha.
- Też kiedyś grałem w sąuasha. Mógłbym cię wyzwać na pojedynek.
- Czyżby?
- Na fanty - odparł z błyskiem w oku.
- Podoba mi się twoje poczucie humoru.
- A mnie twoje. - Ona też mu się podoba. To coś więcej niż pociąg fizyczny.
Amy podoba mu się taka, jaka jest. Przy niej czuje się dobrze, lepiej niż kiedy-
R
L
T
kolwiek przedtem. Może z nią rozmawiać o wszystkim, jakby znal ją od lat, a nie
od miesiąca. - Przepraszam, że zmusiłem cię do rozmowy o neurochirurgii.
- Nie sprawiło mi to najmniejszej przykrości, słowo honoru. Nawet mi się
podobało. Kazało mi się zastanowić. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi tego
brakuje.
- Tak bardzo, że chciałabyś wrócić? Pokręciła głową.
- Nie mogę mieć do siebie zaufania. Co będzie, jak znowu się zatnę w trakcie
operacji? Danny spisał się na medal, ale mogę nie mieć drugiego takiego staży-
sty. Nie mogę wystawiać pacjentów na takie ryzyko.
Przytulił ją mocniej.
- Ale nie jest wykluczone, że nic takiego się nie powtórzy. Jak już o tym
mówisz, to znaczy, że zaczynasz sobie z tym radzić.
- Nie mam do siebie zaufania - powtórzyła.
- W porządku. Załóżmy, że nie wrócisz do neurochirurgii. Co wtedy?
- Nie wiem. - Przygryzła wargę. - Może powinnam kompletnie się przekwali-
fikować.
- Byłabyś szczęśliwa, nie będąc lekarzem? Wzruszyła ramionami.
- Może należałoby się zgłosić do agencji pośrednictwa pracy i napisać kilka
testów, żeby się zorientować, do czego się nadaję.
Nie byłabyś szczęśliwa, pomyślał. Jesteś lekarzem, i to bardzo dobrym. By-
łaby to niepowetowana strata dla całej profesji. A może mógłby coś w tej sprawie
zrobić? Na przykład porozmawiać z Martym, który aktualnie zastępuje kierow-
nika przychodni.
R
L
T
- Twój przełożony słusznie wyczuł, że potrzebujesz czasu. Wczoraj po raz
pierwszy zdecydowałaś się o tym mówić... Jeszcze za wcześnie. Nie spiesz się.
- Chyba tak - westchnęła.
Dobrze przynajmniej, że nie zaprzeczyła. Pocałował ją po raz ostatni.
- Chciałbym z tobą spędzić tutaj całe popołudnie, ale komu w drogę, temu
czas.
- Koniec lekcji? Przytaknął, a ona go pocałowała.
- Idz pierwszy pod prysznic.
- Gdybym miał więcej czasu, zaproponowałbym wspólną kąpiel, ale nie
ufam sobie, więc nie zachowam się jak dżentelmen i skorzystam z twojej rady.
Następnym razem zaczniemy od prysznica i wtedy pokażę ci, co mi teraz przy-
szło do głowy.
- Obiecujesz?
- Słowo honoru.
W sobotę Perdy poprosiła Amy nieśmiało, żeby wraz z nimi pojechała zoba-
czyć foki.
Serce Amy rosło na widok dziecięcego zachwytu, gdy z pokładu statku wy-
cieczkowego dostrzegli foki.
- Patrzcie! - zawołała Perdy.
Ich oczom ukazały się skały oraz wygrzewające się w słońcu foki. Jedno
zwierzę akurat przewróciło się z boku na bok, machając płetwą.
R
L
T
- Ona nam pomachała! - zapiszczała Perdy. - Jakie one śliczne! Tato, tam jest
cała rodzina!
Między pokaznym samcem i mniejszą nieco samicą leżało młode. Część fok,
poruszając się niezgrabnie, zeszła na sam brzeg, po czym zsunęła się do wody.
Jedna po drugiej znikały w morskich odmętach, by znienacka wynurzyć łeb kil-
kaset metrów dalej.
- Zrobię wam zdjęcie - zaproponowała Amy, wyjmując z torby aparat.
Uśmiechnięci Tom i Perdy na tle morza, bardzo ładne ujęcie. Taka fotografia
na pewno spodoba się rodzicom Toma. Może zdjęcie uszczęśliwionej wnuczki
zmiękczy serca jego teściów?
- Perdy, jak chcesz, porób zdjęcia fokom. W domu ci je wydrukuję. Mogłabyś
zabrać je do szkoły, żeby opowiedzieć koleżankom o fokach.
- Wiem, jak to jest, kiedy jedna osoba ciągle robi wszystkim zdjęcia - ode-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]